91,4 FM :: Pelplin
94,2 FM :: Szymbark
97,1 FM :: Chojnice

Kalendarz

Dzisiaj: Wtorek, 06.05.2025 r.
Imieniny: Judyta, Jan, Jurand

Posiadała umiejętność przebaczania w stopniu heroicznym - pisze ks. Arkadiusz Nocoń w felietonie dla portalu www.vaticannews.va/pl i Radia Watykańskiego.

Dzisiaj, 22 maja przypada wspomnienie św. Rity z Cascii, zakonnicy (ok. 1380-1457). Beatyfikował ją Papież Urban VIII w 1627 r., a kanonizował Leon XIII w 1900. Jej relikwie znajdują się w sanktuarium św. Rity w Cascii. Jest patronką przeżywających kryzysy małżeńskie i trudności życiowe oraz chorych na ospę.

Gdy Rita przyszła na świat w Roccaporena di Cascia jej rodzice byli już w podeszłym wieku. Przez całe życie modlili się o syna, ale kiedy Pan Bóg obdarzył ich córką przyjęli to jako wolę Bożą, tym bardziej że ich dziecku od samego początku towarzyszyły dziwne znaki. Kiedyś, na przykład, gdy była jeszcze niemowlęciem usiadł na niej rój pszczół, ale nie wyrządził jej najmniejszej krzywdy. 

Od dzieciństwa bardzo pobożna, zamierzała wstąpić do klasztoru, ale jej rodzice, skądinąd bogobojni, postanowili wydać ją za mąż. Paweł Mancini, zaradny i przedsiębiorczy kawaler, wydawał się być idealnym mężem dla ich jedynaczki, jednak po ślubie okazał się człowiekiem niezwykle gwałtownym i podejrzliwym (aby pójść do kościoła Rita musiała go prosić o pozwolenie). Przez osiemnaście lat małżeństwa znosiła cierpliwie wszelkie upokorzenia, doprowadzając z czasem, swoimi modlitwami i łagodnością, do jego nawrócenia. 

Ledwie jednak zaznała odrobiny spokoju, jej mąż zginął pchnięty nożem. Umierając, przebaczył swoim mordercom, a Ritę przeprosił za lata krzywd. Niestety, ich dwaj synowie, zgodnie z przyjętym wówczas zwyczajem, przysięgli pomścić ojca. Nie mogąc odwieść ich od tego zamiaru, Rita prosiła Boga, aby raczej zabrał ich do siebie, aniżeli mieliby dopuścić się zbrodni. Kilka miesięcy później obydwaj padli ofiarą szalejącej wówczas zarazy. 

Zupełnie osamotniona, w wieku trzydziestu dwóch lat, postanowiła zrealizować swoje dawne pragnienie i wstąpić do klasztoru. Ze względu na jej wiek, przyjęto ją dopiero po długich prośbach. Jako analfabetka, spełniała w klasztorze najniższe posługi, wszystkich zadziwiała jednak surową pokutą i głębokim życiem wewnętrznym. Mając szczególne nabożeństwo do Męki Pańskiej poprosiła Chrystusa, aby dał jej zaznać bólu choć jednego ciernia, który ranił Jego głowę. Wysłuchana, przez piętnaście lat, do końca życia, nosiła na czole bolesną, niegojącą się ranę.

Z przemówienia Papieża Jana Pawła II z okazji setnej rocznicy kanonizacji św. Rity (20.05.2000): „Jakie przesłanie kieruje do nas ta święta? Przesłanie płynące z jej życia: św. Rita podjęła drogę pokory i posłuszeństwa, aby coraz doskonalej upodabniać się do Ukrzyżowanego. Znak widniejący na jej czole jest potwierdzeniem jej chrześcijańskiej dojrzałości. Wraz z Jezusem na krzyżu została jakby ukoronowana miłością, której doświadczyła i którą wyrażała w całym swoim życiu. Święta Rita, która stała się uczennicą Ukrzyżowanego i ‘ekspertem od cierpienia’ nauczyła się rozumieć bóle ludzkiego serca. Dlatego też stała się orędowniczką ubogich i zrozpaczonych, uzyskując niezliczone łaski pociechy i umocnienia dla tych, którzy wzywają ją w różnych sytuacjach”.

Kanonizując św. Ritę 24 maja 1900 r. Papież Leon XIII poprzez tę postać ukazał drogę do przezwyciężania małżeńskich i rodzinnych trudności: drogę przebaczania. Św. Rita jak mało kto potrafiła przebaczać: najpierw swoim rodzicom, którzy zmusili ją do małżeństwa, czyli do lat upokorzeń. Św. Rita potrafiła także wybaczyć swojemu mężowi. Nie poddała się rozpaczy i zniechęceniu, gdy ten okazał się tyranem. Walczyła o swoje małżeństwo, rodzinę, ale przede wszystkim o zbawienie męża. Św. Rita posiadała umiejętność przebaczania w stopniu heroicznym.

 

źródło: Ks. Arkadiusz Nocoń / / vaticannews.va/pl

https://www.vaticannews.va/pl/kosciol/news/2024-05/patronka-dnia-swieta-rita-drogocenna-perla-umbrii.html
 

 

Gościem poranka w Radiu Głos w środę, 22 maja był ks. Włodzimierz Smołyń, kapelan Domu Miłosierdzia w Brzuchowicach w archidiecezji lwowskiej.

Szkoła Podstawowa nr 1 w Chojnicach zaprasza do udziału w XXV  PRZEGLĄDZIE PIOSENKI RELIGIJNEJ 
,,CREDO’’ - Chojnice 2024

W sobotę, 22 czerwca 2024 roku odbędzie się w Tczewie diecezjalny festyn dla osób z niepełnosprawnością. 

W audycji Gość Poranka w Radiu Głos gościliśmy dziś, 20 maja Marię Pańczyk-Pawlak - pasjonatkę kapliczek i krzyży na Kociewiu.  

- Patron Dnia: Święty Bernardyn ze Sieny, propagator Imienia Jezus-

Reformator zakonu franciszkańskiego, wielki propagator Imienia Jezus – pisze ks.
Arkadiusz Nocoń w felietonie dla portalu www.vaticannews.va/pl i Radia
Watykańskiego.

20 maja wspominamy św. Bernardyna ze Sieny (1380-1444),
prezbitera. Kanonizował go Papież Mikołaj V w 1450 r. Jego relikwie znajdują się w
kościele św. Bernardyna w L’Aquila. Jest patronem kaznodziejów i chorych na płuca.
Bernardyn urodził się 8 września 1380 r. w Massa Marittima k. Sieny. Wcześnie osierocony
przez rodziców, wychowywany był przez krewnych, którzy pomogli mu zdobyć
wykształcenie. Po ukończeniu studiów z prawa i teologii, zapisał się do „Bractwa Maryi”,
którego celem było osobiste uświęcenie, opieka nad pielgrzymami i posługiwanie chorym.
Spełniając z gorliwością swoje obowiązki, zaraził się podczas epidemii i cudem uniknął
śmierci. Po wyzdrowieniu rozdał swój majątek i wstąpił do franciszkanów, podejmując z
czasem próbę zreformowania zakonu w duchu pierwotnej reguły. Najbardziej dał się jednak
poznać jako kaznodzieja, który głosząc Słowo Boże przeszedł wzdłuż i wszerz Italię.
Gdziekolwiek się pojawił, gromadziły się tak wielkie tłumy, że żaden kościół nie mógł ich
pomieścić. Przemawiał więc na placach, a owocem jego kazań było odrodzenie życia
religijnego, liczne nawrócenia i powołania. Ulubionym tematem jego nauk była cześć dla
Imienia Jezus (to on rozpropagował symbol IHS – Jezus Zbawcą ludzi).
Z kazania „O chwalebnym Imieniu Jezus” św. Bernardyna: „Imię Jezus jest chwałą
kaznodziejów. Ono sprawia, że chwalebnym się staje zarówno słuchanie, jak i głoszenie
Bożego słowa. Skąd bowiem, jeśli nie dzięki głoszeniu Jezusa rozprzestrzenia się po całym
świecie tak szybkie i jasne światło wiary? Czyż blaskiem i wonnością tego Imienia i nas
samych nie pociągnął Bóg do swego przedziwnego światła? (…) Trzeba nam zatem głosić to
Imię, aby świeciło, a nie pozostawało w ukryciu. Nie może być jednak głoszone zbrukanym
sercem i nieczystymi wargami. W wybranym naczyniu należy je przechowywać i stamtąd
wydobywać (...) Albowiem jak po zapaleniu ognia w celu oczyszczenia pól, giną suche i
bezużyteczne chwasty, jak po rozproszeniu ciemności promieniami wschodzącego słońca
kryją się złodzieje, tak głosząc (Imię Jezusa) ginie niewiara, rozpraszają się błędy i jaśnieje
prawda”. (kazanie 49, rozdz. 2, fragm.)
W czym tkwiła siła jego kazań? Na pewno bardziej niż słowa działało na słuchaczy jego
świadectwo, jego wyrzeczenia i modlitwy. W swoim przepowiadaniu odwoływał się często do
rozumu („Największym przyjacielem diabła jest ignorancja”! – powtarzał), ale przede
wszystkim odwoływał się do ludzkiego serca. Wiedział, że wiara jest relacją osobową,
dialogiem z żywym Bogiem, a nie intelektualną spekulacją.
Poza tym, słuchacze doskonale wyczuwali, że za kierowanymi do nich słowami stoi ktoś,
komu naprawdę na nich zależy, ktoś, kto naprawdę ich kocha. Dlatego nie obrażały ich
drobne przytyki, których nie brakowało w kazaniach. Trzeba pamiętać, że trwały one
niekiedy cztery godziny! Gdy skupienie słuchaczy słabło i zaczynali między sobą rozmawiać,
w różny sposób przywoływał ich uwagę. Pewnego razu wyciągnął z kieszeni kawałek
papieru: „Posłuchajcie listu, który dzisiaj rano otrzymałem” – zawołał, a gdy nastała cisza,
dodał: „O, niewdzięczni! To kawałek listu, jest dla was ważniejszy, niż Słowo Boże”?! Innym
razem gorzko zauważył: „Gdy moi słuchacze nudzą się i ziewają, wystarczy, że powiem
jedno słowo przeciwko kapłanom lub prałatom, a natychmiast budzą się drzemiący i
zadowoleni zapominają o chłodzie i głodzie”.
Najbardziej krytyczny był jednak wobec samego siebie. Ilekroć mówił o Ojcach pustyni czy o
św. Franciszku, podziwiał ich posty, umartwienia, i pytał: „Jak oni to robili? Ja tak nie
potrafię”.
Duszpasterskie sukcesy św. Bernardyna nie wszystkich jednak napawały radością.
Wielokrotnie oskarżany o głoszenie herezji, musiał tłumaczyć się przed sądami.
Oczyszczonemu z zarzutów trzykrotnie proponowano biskupstwo. Za każdym razem
odmawiał. Miał duży dystans do siebie. „Gdy człowiek dobiega sześćdziesiątki – mawiał –
zaczyna maleć i staje się krzywy. Jego oczy łzawią, głowa chyli się ku ziemi, głuchnie i
niedowidzi”. Rzeczywiście, wyniszczony ciągłymi postami i wieloletnią pracą, z biegiem
czasu zapadał na coraz więcej chorób. Dokuczały mu kamienie w nerkach, reumatyzm i
choroby żołądka. I chociaż każda z tych chorób wystarcza na ogół, aby człowiek stał się
drażliwy i zamknięty w sobie, Bernardyn znosił je wszystkie z przykładną cierpliwością, a gdy
wychodził na ambonę i zaczynał przemawiać, wstępowała w niego młodzieńcza energia i
apostolski zapał. Św. Bernardyn ze Sieny zmarł 20 maja 1444 r. w San Silvestro k. L’Aquila.
Powiedział ktoś, że kazanie powinno być jak koncert, symfonia. Powinno mieć temat,
rozwinięcie, rytm, dynamikę, pauzy i zawieszenia, punkt kulminacyjny, dysonanse, a
wreszcie zakończenie, kodę i oklaski… Nie wiemy jak mówił św. Bernardyn: nie zachowały
się nagrania z jego kazaniami. Nie wiemy więc jaką miał barwę głosu, jak stawiał akcenty, na
jakim przemawiał tonie. Jedno wszakże wiemy: na pewno był to „koncert”, prawdziwie Boska.

W Wigilię Uroczystości Zesłania Ducha Świętego 18 maja odbyło się w Pelplinie Diecezjalne Forum Duszpasterskie „U źródła łaski”.