Kościół katolicki nigdy wcześniej w dziejach Polski – w czasie narodowych zrywów czy w 1918 r. – nie wykazał się takim zaangażowaniem jak latem 1920 r. w trakcie wojny polsko-bolszewickiej.
Niebawem mija 100. rocznica Bitwy Warszawskiej, nazywanej "Cudem nad Wisłą". Była to jedna z najważniejszych batalii w historii Europy, zatrzymująca na okres ćwierćwiecza pochód komunizmu.
Wyrzeknijcie się sporów, brońcie Ojczyzny!
W obliczu zbliżającej się armii sowieckiej, 3 lipca 1920 Józef Piłsudski jako Naczelnik Państwa wydał odezwy wzywające do dobrowolnej mobilizacji w walce o obronę Ojczyzny. „Ojczyzna w potrzebie!” – wzywał: „Jak jednolity, niewzruszony mur stanąć musimy do oporu. O pierś całego narodu rozbić się ma nawała bolszewizmu. Jedność, zgoda i wytężona praca niech skupi nas wszystkich dla wspólnej sprawy”. Naczelnik Państwa apelował ponadto o powszechne wstępowanie do tworzącej się armii ochotniczej.
W mobilizację społeczeństwa do walki aktywnie zaangażował się również Kościół. 7 lipca biskupi wezwali wszystkich wiernych do jedności działania i wyrzeczenia się sporów politycznych. Tłumaczyli m.in., że jest to „wróg tym groźniejszy, bo łączy okrucieństwo i żądzę niszczenia z nienawiścią wszelkiej kultury, szczególnie zaś chrześcijaństwa i Kościoła”. Ostrzegali, że „za jego stopami pojawiają się mordy i rzezie, ślady jego znaczą palące się wsie, wioski i miasta, lecz nade wszystko ściga on w swej ślepej zapamiętałej zawiści wszelkie zdrowe związki społeczne, każdy zaczyn prawdziwej oświaty, każdy ustrój zdrowy, religię wszelką i Kościół”. Wyjaśniali, że „prawdziwie duch antychrysta jest jego natchnieniem, pobudką dla jego podbojów i jego zdobyczy.
„W takiej to chwili z głębi naszych serc wołamy do was i odzywamy się do sumień waszych. Dajcież ojczyźnie, co z woli Bożej dać jej przynależy – pisali biskupi. - Nie słowem samym, ale czynem stwierdzajcie, iż ją miłujecie. Godnymi się stańcie najdroższego daru wolności przez wasze poświęcenie się dla Polski. (...) Bądźcie w służbie ojczyzny ofiarni, bo tylko wielką ofiarą okupicie nadal jej wolność i siłę. (...) Dawajcie jej wasze mienie, gdy was dziś ojczyzna wzywa, do pożyczki Odrodzenia. Dawajcie jej ofiarę z waszego życia, gdy zagrożona o nią woła. (...) Wzywamy was, abyście też dali zastępy ochotnicze dla ratowania narodu i Polski. W dzisiejszym naszym położeniu, w armii ochotniczej, obok istniejącego wojska, jest nasza nadzieja I przyszłość. Przez jej szeregi dajemy wojsku naszemu niezbędne rezerwy; wielkim czynem narodowym rozniecamy ogień zapału w całym społeczeństwie, ożywiamy nowym duchem zwątlałe siły armii."
Próba mobilizacji świata chrześcijańskiego
Z kolei w liście „Do biskupów świata” polscy biskupi uświadamiali międzynarodowej społeczności katolickiej niebezpieczeństwo, przed jakim stanąłby katolicyzm, gdyby Polska uległa bolszewickiej nawale. "Zwracamy się do was – czytamy w apelu - najczcigodniejsi księża biskupi całego katolickiego świata, z wołaniem gorącym o pomoc i ratunek dla Polski. Zwracamy się w chwili tak bardzo dla nas krytycznej, kiedy to wróg potężny staje na naszych rubieżach, zagrażając nam podbojem i zniszczeniem”. Biskupi zapewniali, że Polska nie walczy z narodem rosyjskim, ale „z tymi, którzy Rosję zdeptali, jej krew i duszę wyssali, idąc po nowe zabory”.
Pasterze Kościoła w Polsce ostrzegali świat katolicki, że „Bolszewizm idzie istotnie na podbój świata, a Polska jest już ostatnią dla niego barierą, a gdyby się ta załamała, rozleje się on po świecie falami zniszczenia”.
"Zwracamy się przeto - apelują biskupi w dalszej części listu - z prośbą o ratunek”. Zaznaczając, że Polska pragnie jedynie pokoju, precyzują, że „nie o pieniądze was prosimy, nie o amunicję, nie o wojskowe zastępy (…) prosimy was dzisiaj o szturm modłów do Boga za Polską”.
Misją Polski obrona chrześcijańskiego świata
Polski Episkopat wystosował 7 lipca także list do papieża Benedykta XV, w którym – w tej dramatycznej sytuacji - wskazywał misję odrodzonej Polski jako obrończyni świata chrześcijańskiego.
"Ojcze Święty – czytamy - Ojczyzna nasza od dwóch lat walczy z wrogiem Krzyża Chrystusowego, z bolszewikami. Odradzająca się Polska, wyczerpana czteroletnimi zmaganiami się ościennych państw na jej ziemiach, wyniszczona obecną wojną, zdobywa się na ostateczny wysiłek. Jeżeli Polska ulegnie nawale bolszewickiej, klęska grozi całemu światu, nowy potop ją zaleje, potop mordów, nienawiści, pożogi, bezczeszczenia Krzyża”.
W tej sytuacji polscy biskupi zwrócili się do Ojca Świętego Benedykta XV z prośbą o kanonizację bł. Andrzeja Boboli i ogłoszenie go patronem Polski. Wyrażała się w tym ufność, iż nowy polski święty, męczennik wojen na wschodzie, może uchronić ojczyznę od nieszczęścia jakie nad nią zawisło.
W imieniu biskupów polskich list podpisali: kard. Edmund Dalbor, metropolita warszawski kard. Aleksander Kakowski, biskup krakowski abp Adam ks. Sapieha, metropolita lwowski obrządku ormiańskiego abp Józef Teodorowicz, ordynariusz lubelski bp Marian Fulman i bp Henryk Przeździecki, rządca na Podlasiu.
Do prośby hierarchów dołączono list marszałka Piłsudskiego, który pisał: „Ojcze Święty! Od początku wojny światowej, która się zda obecnie dobiegać do końca, Bóg Wszechmogący widocznie błogosławił wysiłkom naszej bohaterskiej armii. Wbrew zamiarom naszych wrogów, Ojczyzna nasza zmartwychwstała, co według rachub ludzkich zdawało się prawie niemożliwym. Przypisujemy to dokonanie się aktu sprawiedliwości dziejowej możnemu wstawiennictwu naszych Świętych Patronów, a zwłaszcza Błogosławionemu Andrzejowi Boboli, w sposób szczególny czczonemu przez naród polski, który w nim położył swą ufność. Pragniemy mu okazać wdzięczność za Jego opiekę nad Polską i zapewnić ją sobie na przyszłość dla dalszego rozwoju naszego Państwa. Dlatego błagamy Cię, Ojcze Święty, by Wasza Świątobliwość raczył zaliczyć w poczet świętych Błogosławionego Andrzeja Bobolę. Ufamy, że jako Patron Kresów Wschodnich, na których poniósł śmierć męczeńską, wyprosi nam u Boga, że Polska w dalszym ciągu będzie przedmurzem chrześcijaństwa na rubieżach wschodnich.”
Benedykt XV, zwyczajem ówczesnej dyplomacji watykańskiej odpowiedział nie wprost, ale kierując 5 sierpnia 1920 r. list do Wikariusza Generalnego Stolicy Apostolskiej, kard. Bazylego Pompili. Pisał: "Obecnie jest w niebezpieczeństwie nie tylko istnienie narodowe Polski, lecz całej Europie grożą okropności nowej wojny. Nie tylko więc miłość dla Polski, ale miłość dla Europy całej każe nam pragnąć połączenia się z nami wszystkich wiernych w błaganiu Najwyższego, aby za orędownictwem Najświętszej Dziewicy Opiekunki Polski zechciał oszczędzić Narodowi Polskiemu tej ostatecznej klęski, oraz by raczył odwrócić tę nową plagę od wycieńczonej przez upływ krwi Europy".
Jednocześnie papież zaakceptował rozpoczęcie w rzymskim kościele jezuickim systematycznych specjalnych modlitw za "nieszczęsną” Polskę. A w liście do polskich biskupów Ojciec Święty prosił, aby – dnia 15 sierpnia - Polacy odmówili różaniec, prosząc o wsparcie i zwycięstwo za przyczyną Maryi.
Poświęcenie narodu Najśw. Sercu Jezusa i Matce Bożej
27 lipca w jasnogórskim sanktuarium podczas konferencji episkopatu hierarchowie dokonali podwójnego aktu zawierzenia: poświęcenia narodu i kraju Najświętszemu Sercu Jezusa oraz ponownie obrali Matkę Bożą Królową Polski.
„Najświętsza Maryjo Panno – modlili się - wyciągamy ku Tobie Matko Miłości, błagalne ręce, być w ciężkiej kraju naszego potrzebie przyszła nam z pomocą. Odrzuć wroga od granic Ojczyzny naszej, wróć krajowi naszemu upragniony pokój, ład i porządek, wypleń z serc naszych ziarno niezgody, oczyść dusze nasze z grzechów i wad, abyśmy bezpieczni od nieprzyjaciół naszych Pana Naszego Jezusa Chrystusa chwalić mogli”.
Biskupi poświęcili także naród Najświętszemu Sercu Pana Jezusa i zobowiązali się do szerzenia nabożeństwa do Boskiego Serca. Od 7 sierpnia, kiedy sytuacja na froncie stawała się coraz bardziej dramatyczna, trwała Wielka Nowenna Pokutna. Tysiące pielgrzymów leżało krzyżem pod jasnogórskim szczytem, prosząc Jasnogórską Madonnę o ratunek dla Ojczyzny.
W Warszawie na przedpolu walk
W sytuacji zbliżającego się do stolicy frontu metropolita warszawski kard. Aleksander Kakowski nakazał proboszczom i rektorom kościołów stołecznych w czasie zagrożenia bolszewickiego trwać na stanowiskach. A wszystkich wiernych mobilizował do ofiarnego wysiłku na rzecz obrony ojczyzny. W jego odezwie z 7 sierpnia 1920 r. czytamy: "Nadeszła chwila, kiedy cały naród, a w szczególności m. st. Warszawy, ma zdobyć się na siłę, aby odeprzeć najeźdźców i spełnić święty względem ojczyzny obowiązek. W tym celu tymczasowa Rada Obrony Miasta wzywa do stworzenia batalionów ochotniczych, do których winien stanąć każdy, kto zdolny unieść broń. Kogo na siły nie stać, niech śpieszy do drużyn, które pracują około kopania okopów. Nie trwoga, nie zemsta pchać nas winna, lecz płomienne wołanie Matki Ojczyzny o pomoc i ratunek. Ze względu na ważność chwili i grożące miastu naszemu niebezpieczeństwo, praca około okopów w dni niedzielne i świąteczne jest dozwoloną. (…) Gubernator wojenny i Rada Tymczasowa ujęła w swoje ręce obronę miasta, im więc należy się bezwzględny posłuch, a kto nie pójdzie za ich odezwaniem, nie jest godzien imienia Polaka”.
10 sierpnia kard. Kakowski wystosował do swoich księży apel o pozostanie na wyznaczonych im placówkach z wiernymi. "Tylko najemnik, a nie pasterz, opuszcza owce swoje w chwili niebezpieczeństwa. Gdyby jednak, co nie daj Boże, najemnik taki się znalazł i z jakichkolwiek pobudek opuścił stanowisko, obciążam go „ipso facto” suspensą „ab officio et beneficio”. Przy czym dodaję, że zbiegły kapłan na dawne stanowisko nie powróci. (...) Przykład wasz, którzy nadto jesteście stróżami mienia kościelnego, doda męstwa i otuchy waszym parafianom. (...) Stójcie niewzruszenie, a Bóg miłosierny niech nas wszystkich ma w swojej pieczy..."
Metropolita warszawski zarządził 31 lipca 1920 r. odprawienie we wszystkich kościołach archidiecezji nowenny od 6 do 15 sierpnia. 8 sierpnia na ulice stolicy wyszło 100 tysięcy warszawiaków w procesji z relikwiami bł. Andrzeja Boboli oraz bł. Andrzeja z Gielniowa, wznosząc prośby o ratunek dla Polski. W ostatnim dniu nowenny – 15 sierpnia 1920 roku – nastąpił przełom i wojska bolszewickie zostały zatrzymane na przedpolach Warszawy pod Radzyminem, a nazajutrz pokonane w słynnym uderzeniu znad Wieprza, kierowanym osobiście przez marszałka. Zwolennicy Piłsudskiego przypisywali to zdolnościom Naczelnego Wodza, a przedstawiciele innych opcji mówili o „cudzie nad Wisłą” dokonanym za pośrednictwem Najświętszej Maryi Panny. Zresztą obie te narracje, choć wywołujące emocjonalne spory w II Rzeczypospolitej, w istocie się nie wykluczają.
O wydarzeniach z lata 1920 r. wspominał po latach w swym liście z okazji 350-lecia męczeńskiej śmierci św. Andrzeja ks. abp Józef Michalik, przewodniczący Konferencji Episkopatu Polski, metropolita przemyski. „To do niego [bł. Andrzeja Boboli] i z nim modlono się i odprawiano procesje w roku 1920, kiedy na osłabioną Polskę, tuż po odzyskaniu wolności napadły wojska sowieckie. Zwycięski >Cud nad Wisłą< nastąpił podczas intensywnych modlitw do Matki Bożej i po zakończeniu nowenny do św. Andrzeja Boboli. Z oblężonymi w Warszawie modlił się ówczesny nuncjusz apostolski Achille Ratti, który później jako papież Pius XI kanonizował św. Andrzeja Bobolę w 1938 roku w Rzymie”.
Warto podkreślić, nuncjusz Ratti, jako jeden z nielicznych dyplomatów, pozostał wówczas w Warszawie umacniając i podnosząc ducha obrońców stolicy. Postawa nuncjusza znalazła uznanie nie tylko w oczach mieszkańców Warszawy. Na pierwszym, po odparciu inwazji bolszewickiej, posiedzeniu Sejmu w dniu 24 września władze państwowe przez usta premiera Wincentego Witosa publicznie wyraziły wdzięczność Stolicy Apostolskiej i jej przedstawicielowi za moralne wsparcie w dniach najwyższego zagrożenia narodu.
Kapelani w okopach
Około 25 tysięcy ochotników zasiliło walczące oddziały. Był to wynik szerokiej akcji agitacyjnej władz państwowych, samorządowych, organizacji społecznych oraz w dużej mierze wspólnot kościelnych i wyznaniowych. Głos Kościoła w tej powszechnej mobilizacji była najistotniejszy na wsi, gdyż warstwy chłopskie – poza Mazowszem i terenami bezpośredniego zagrożenia - do tej wojny odnosiły się z pewną rezerwą. Zaciąg ochotniczy był spontaniczny; najmłodszymi byli 15-letni uciekinierzy z domu, najstarszym 65-letni mężczyzna, którego trzej synowie byli już w wojsku.
Biskupi – zgromadzeni na swej kolejnej konferencji w Gnieźnie na początku sierpnia - odpowiadając na apel Józefa Piłsudskiego o „dobrych kapelanów”, którzy by "szli w szeregach razem z żołnierzami a w okopach podnosili go na duchu", zgodzili się do wojska skierować 5 proc. spośród kapłanów w swoich diecezjach. Wielu prefektów wraz z młodzieżą ochotniczo zgłosiło się do służby. W sumie w szeregach stanęło wówczas ponad 500 kapelanów.
W odezwie z 9 lipca 1920 r. kard. Kakowski, metropolita warszawski, wzywał kapłanów: "Wobec powiększenia się kadrów wojskowych i płynącej stąd potrzeby obsługi duchowej, wzywam kapłanów archidiecezji do zgłaszania w Kurii Metropolitalnej swej kandydatury na kapelanów wojskowych, a tymczasem wszyscy pozostali kapłani powinni stać na powierzonych sobie przez władzę stanowiskach. Całemu podwładnemu duchowieństwu polecam z jak najbardziej wytężoną gorliwością spełniać wszystkie obowiązki pasterzowania nie tylko za siebie, lecz i za tych, co obsługiwać będą zastępy ochotnicze obrońców ojczyzny."
Odpowiedział na ten apel m. in. ks. Ignacy Skorupka, 27-letni kapelan-ochotnik, który stał się symbolem „cudu nad Wisłą” i batalii z bolszewikami w 1920 r. Ignacy Skorupka został kapelanem 236. ochotniczego pułku piechoty (Legii Akademickiej), złożonego głównie z gimnazjalistów i studentów. Pełnił też m.in. funkcje notariusza warszawskiej kurii metropolitalnej oraz kapelana Ogniska Rodziny Maryi na Pradze.
31 lipca wypadały akurat imieniny Ignacego. Przyjmując w ognisku życzenia od podopiecznych zapewniał siostry i sieroty: – "Nie martwcie się. Bóg i Matka Boska Częstochowska, Królowa Korony Polskiej, nie opuści nas i ześle nam człowieka, jak ksiądz Kordecki, jak Joanna d’Arc we Francji. Człowiek ten stanie na czele armii, doda odwagi i nastąpi zwycięstwo. Bliskim jest ten dzień. Nie minie dzień 15-ty sierpnia, dzień Matki Boskiej Zielnej, a wróg będzie pobity".
Ks. Skorupka wraz ze swym oddziałem stacjonował na warszawskiej Pradze. Późnym wieczorem 13 sierpnia, wyruszył z koszar na front - przez Ząbki i Rembertów przedostał się do Ossowa pod Wołominem. W nocy nieprzyjaciel był już pod wsią. 14 sierpnia, w czasie jednego z kontrataków na pozycje wroga, duchowny włączył się szeregów zagrzewając do boju.
Niedługo później, po bohaterskiej śmierci, ks. Skorupka był już postacią legendarną. Według relacji świadków, młody, 27-letni kapelan dodawał odwagi współtowarzyszom. W taki sposób opisywał to metropolita warszawski: „W bitwie pod Ossowem młodociany żołnierz nie wytrzymał ataku i zaczął się cofać. Cofali się oficerowie i dowódca pułku. wtedy ks. Skorupka zebrał koło siebie kilkunastu chłopców i z nimi poszedł naprzód. Widząc cofającego się dowódcę pułku, krzyknął do niego: +Panie pułkowniku, naprzód!+. +A ksiądz?+, zapytał pułkownik. +Panie pułkowniku, za mną!+. +Chłopcy za mną!”. Poszli naprzód. Wielu poległo; padł rażony granatem i ks. Skorupka” – pisał kard. Kakowski, który – jak podkreślił - po bitwie zbierał relacje u rannych pod Ossowem.
W rzeczywistości kapelan zginął od postrzału karabinowego w głowę. Przed pójściem do boju nałożył na szyję stułę. W zależności od przekazów, mógł mieć na sobie także komżę lub żołnierski płacz. Wiele relacji wskazuje, że dzierżył w ręce krzyż. Tak też utrwalił jego ostatnie chwile dwukrotnie Jerzy Kossak, autor obrazów: „Śmierć ks. Ignacego Skorupki” oraz „Cud nad Wisłą”. W obu przedstawieniach ksiądz jest centralną postacią w walce.
Chwila śmierci ks. Skorupki – w świetle rosnącej legendy - miała być punktem zwrotnym w bitwie pod Ossowem i w dziejach całej wojny 1920 r. Sowieci wzięci do niewoli opowiadali, że widzieli księdza w komży z krzyżem w ręku, a nad nim Matkę Boską. Jakżeż mogli strzelać do Matki Boskiej, która szła przeciwko nim. Do tej chwili - jak podawano - Polacy uciekali przed bolszewikami, odtąd uciekali bolszewicy przed Polakami.
Urzędowe pismo archidiecezji warszawskiej upowszechniło ten przekaz i historię śmierci kapelana: "Ten cichy i świętobliwy kapłan, którego tak świeżo jeszcze widzieliśmy między nami, powołany został do spełnienia w przełomowej chwili naszych dziejów z obecnej wojny posłannictwa Joanny d`Arc. (...) Niestety wielkie rzeczy nie dopełniają się bez wielkich ofiar. Ofiarą, którą wybrał Bóg przed innymi dla odkupienia wolności i zwycięstwa Polski, była świętobliwa dusza ks. Ignacego Skorupki. Zmarł z podniesionym w górę krzyżem z modlitwą na ustach, dając przykład wiary, patriotyzmu i zaparcia się siebie. Warszawa zrozumiała znaczenie tej śmierci. Umarłemu dla wyzwolenia milionów zgotowało wojsko i społeczeństwo hetmański pogrzeb."
W podobnie patetycznym tonie pisały popularne czasopisma. Pierwsze wiadomości o śmierci kapelana pojawiły się w prasie zaraz po 14 sierpnia a następnie zostały przedrukowane w tytułach i dodatkach w niemal całym kraju. W kręgach kościelnych głoszono ponadto, że kapelan miał wizję Matki Boskiej Królowej Korony Polskiej i po tym widzeniu ks. Skorupka miał poderwać do kontrataku zaległych pod ogniem żołnierzy polskich i dzięki temu dokonać przełomu moralnego i militarnego w zmaganiach o stolicę.
Szczególny kult dla postaci ks. Ignacego Skorupki miał papież Pius XI, który jako nuncjusz apostolski w 1920 r. był w Warszawie, której nie opuścił – o czym pisaliśmy wcześniej – w chwili zagrożenia przez bolszewików. W Loreto, w sanktuarium NMP, na freskach w kaplicy polskiej polecił umieścić wizerunek Ikony Częstochowskiej, po lewej stronie obrazu – postać ks. Skorupki, po prawej – kardynałów Kakowskiego i Dalbora oraz swoją podobiznę, gdy był nuncjuszem w Polsce (nad jego głową umieszczono papieską tiarę). A w letniej rezydencji papieskiej w Castel Gandolfo Pius XI wyraził życzenie, by umieszczono imponujący fresk przedstawiający scenę spod Ossowa – wykonany przez polskiego malarza Jana Henryka Rosena – z ks. Skorupką w centralnej części.
Podobnie w świątyni na warszawskim Kamionku, gdzie w drewnianej podówczas kaplicy ks. Skorupka sprawował swoją ostatnią Eucharystię przed pójściem na front, a która od 1931 r. nosi wezwanie Matki Boskiej Zwycięskiej jako votum za zwycięstwo nad bolszewikami - jedno ze skrzydeł tryptyku głównego ołtarza przedstawia klęczącego nuncjusza abp. Achille Ratti i ks. Skorupkę w sutannie, komży, z krzyżem w ręku na polu bitwy.
Na Cmentarzu Powązkowskim rodzina bohatera wystawiła niebawem pomnik, poświęcony już rok po jego śmierci. A w 2005 r., w 85. rocznicę „Cudu nad Wisłą”, w Warszawie stanął spiżowy monument kapelana-ochotnika, ufundowany przez diecezję warszawsko-praską. Bohater spod Ossowa został pośmiertnie awansowany do stopnia majora, otrzymał też najwyższe polskie odznaczenie – Order Orła Białego. W miejscu, gdzie zginął, wznosi się dziś okazały krzyż – co roku, 15 sierpnia, odbywają się przy nim patriotyczne uroczystości.
Ewangelicy i Żydzi w obronie Warszawy
Na marginesie zaangażowania Kościoła katolickiego – jak wykazuje prof. Wiesław Jan Wysocki – Konsystorz Ewangelicko-Augsburski 12 lipca 1920 r. wydał odezwę „Do braci ewangelików”, w której apelował o udział w obronie kraju przed bolszewikami.
"Ojczyzna nasza w niebezpieczeństwie! Dzikie hordy barbarzyńców wschodnich stoją u wrót Polski, gotowe w każdej chwili zalać wraz z Polską Europę całą i zniszczyć dorobek pracy szeregu pokoleń. Jak za dawnych wieków, znowu w oczach naszych staje się Polska przedmurzem chrześcijaństwa i cywilizacji. ...) Nie dopuścimy..., aby wiekopomne to dzieło sprawiedliwości dziejowej, jakim jest zmartwychwstanie i odrodzenie wielkiej niepodległej Polski, gdzieś w odmętach anarchii zaprzepaszczeniu ulec miało. (...) Niechaj wszyscy ewangelicy... dokoła Najjaśniejszej Rzeczypospolitej Polskiej się skupią i na usługi Ojczyzny oddadzą mienie i życie; zapisując się na pożyczkę państwową polska i zaciągając się do szeregów polskiej armii ochotniczej" – czytamy w dokumencie.
Z podobną odezwą wystąpiła warszawska Gmina Żydowska, stwierdzając: "Wróg wschodni, którego dłoń ciężką Polska odczuwała w ciągu stu z górą lat, znów stanął u wierzei kraju, chcąc je wywalić i ziemię naszą zwyczajem swoim zniszczyć w ogniu i utopić we krwi. Nakazem dla wszystkich nas jest wziąć broń do ręki i oddać się pod rozkazy naczelnego wodza. (...) Precz z urazami, kiedy nad krajem zawisa groza, wszak idziemy bronić nie naszych wrogów wewnętrznych, tylko ziemi, której nikt z nas kochać nie przestanie. Czynem wspólnym, da Bóg ciemiężcę wschodniego odeprzemy."
Marcin Przeciszewski
***
Prof. Wiesław Jan Wysocki: „Kościół w Polsce wobec czerwonej zarazy", serwis KAI, 14. 08. 2019;
Janusz Szczepański: „Kontrowersje wokół bitwy warszawskiej 1920 roku, Mówią Wieki, 2001;
Janusz Szczepański: „Społeczeństwo Mazowsza w wojnie 1920 r., Rocznik Mińsko-Mazowiecki 6;
Norman Davies: „Orzeł biały czerwona gwiazda. Wojna polsko-bolszewicka 1919-1920”, Kraków 1998.
Marcin Przeciszewski / Warszawa
Katolicka Agencja Informacyjna