„Mowa nienawiści” a prawda.
Wydarzenia ostatnich dni wywołują narodową dyskusję, w której najczęstszym pojęciem jest tzw. „mowa nienawiści”.
Nie da się, analizując niezliczone wypowiedzi medialne i bezpośrednie rozmowy, uniknąć wrażenia, że mówiąc o nienawiści pojawiającej się w tak zwanej przestrzeni publicznej używane jest różnorakie rozumienie problemu.
Punktem wyjścia jest tu słowo mówione czy pisane. Chodzi jednak nie o zwykły przekaz, ale o stwierdzenie, opinię czy apel nasycony nienawiścią.
Nienawiść bez wątpienia jest powiązana z jednym z grzechów głównych, z gniewem. Aniela Dylus stwierdziła, że nienawiść „jest przeciwieństwem miłości”. Nienawiść zakłada nie przebieranie w środkach, agresję prowadzącą do wyrządzenia drugiemu człowiekowi krzywdy i uruchomienie mechanizmów zła. Mówiąc o nienawiści dostrzegamy w niej pogardliwe deptanie godności drugiego człowieka, próbę wyeliminowania go i zniszczenia. Najczęściej pojawia się ona w kontekście przekonań politycznych, pochodzenia społecznego, rasy, ale również w związku z odmiennością religijną.
Pisząc o Polsce przed i po 1989 roku Jan Jackowski zacytował niejakiego Malamberta: „Kiedy jestem słaby — domagam się od was wolności, bo to wasza zasada, ale kiedy jestem mocniejszy — odbieram wam wolność, bo to moja zasada”. Zasygnalizowana tu niesprawiedliwość społeczna i zmienność zasad w traktowaniu drugich wydaje się być dzisiaj normą. Praktykuje się, że inni muszą dobrze mówić o nas, ale my rezerwujemy sobie prawo krytykowania ich. Dużo można by o tym pisać, ale nie miejsce tu na to.
W dyskusji nad tzw. „mową nienawiści” otrzymaliśmy bardzo cenny, ale chyba mało zauważony głos przewodniczącego Konferencji Episkopatu Polski. Wywiad z abp. Stanisławem Gądeckim opublikowała Katolicka Agencja Informacyjna o poranku w dniu pogrzebu zamordowanego prezydenta Gdańska Pawła Adamowicza.
Metropolita poznański stwierdził, że tzw. „mowa nienawiści” „jest pojęciem ideologicznym lewicy, służącym do zamknięcia ust przeciwnikom politycznym” i dodał, że „ci, którzy nawołują do walki z ‘mową nienawiści’, często sami stosują ją chętnie wobec swoich oponentów”. Już po kilku godzinach od ukazania się wywiadu mogliśmy się przekonać o prawdziwości tez abp. Gądeckiego. Tak więc potwierdza się również zasada Malamberta.
Do tej diagnozy należy dołączyć kolejną myśl arcybiskupa poznańskiego, który wrzuca kamyk do chrześcijańskiego ogródka i mówi, że nie dobrze, gdy chrześcijanie „zaczynają posługiwać się ideologiczną, ‘poprawną’ politycznie nowomową ateistów i liberałów”.
Z obserwacji bieżącej sytuacji rodzi się bowiem bardzo istotne pytanie o prawdę w życiu publicznym. Czy nie uczepiono się pojęcia „mowa nienawiści”, żeby zamknąć usta prawdzie, bo ona jest po prostu niewygodna?
W tym miejscu powinniśmy sięgnąć po dar św. Jana Pawła II i jego ogromnie ważnej homilii wygłoszonej w Olsztynie w 1991 roku. Analizując ósme przykazanie Dekalogu pozostawił nam bezcenny przekaz o roli słowa w każdej ludzkiej relacji. Zarówno prywatnej jak i społecznej. Mówił: „Prawda jest dobrem, a kłamstwo, fałsz, zakłamanie jest złem” i przestrzegał, że „niewiele daje wolność mówienia, jeśli słowo wypowiadane nie jest wolne. Jeśli jest spętane egocentryzmem, kłamstwem, podstępem, może nawet nienawiścią lub pogardą dla innych - dla tych na przykład, którzy różnią się narodowością, religią albo poglądami. Niewielki będzie pożytek z mówienia i pisania, jeśli słowo będzie używane nie po to, aby szukać prawdy, wyrażać prawdę i dzielić się nią, ale tylko po to, by zwyciężać w dyskusji i obronić swoje - może właśnie błędne – stanowisko”. Ten obszerny cytat jest nam bardzo dzisiaj potrzebny. Z tej samej homilii przywołajmy jeszcze jedną myśl wziętą z bardzo wielu trafnych i aktualnych wówczas wypowiedzianych przez Papieża: „Istnieje przeto wielka potrzeba odkłamania naszego życia w różnych zakresach. Trzeba przywrócić niezastąpione niczym miejsce cnocie prawdomówności. Trzeba, by ona kształtowała życie rodzin, środowisk, społeczeństwa, środków przekazu, kultury, polityki i ekonomii”. Jan Paweł II podkreślił, że człowiek ma prawo do prawdy. Że ona musi kosztować, jak kosztowała Chrystusa i że tylko prawda czyni ludzi wolnymi i dodajmy, a nie życie w kłamstwie dla świętego spokoju.
Prawda o człowieku i społeczeństwie musi być więc głoszona. Należy jednak pamiętać, że ma być przekazywana w miłości. Benedykt XVI pomaga nam wyostrzyć to spojrzenie, gdy mówi, że „przemoc, nienawiść i nieufność są formami ubóstwa”. Podkreśla, że to wyrazy najstraszliwszego ubóstwa, „które należy zwalczać”, żeby „nie zyskały przewagi!”.
Może to wszystko, co do tej pory opisaliśmy rodzić pytanie o niezawodny klucz, który pozwoli głosić i żyć prawdą, a jednocześnie żyć prawdziwą miłością. Tu znowu sięgamy do przywołanego wcześniej wywiadu przewodniczącego Konferencji Episkopatu Polski. Abp Gądecki mówi jasno, że trzeba „wracać do Ewangelii”. Wydaje się to wprost absurdalne, ale rzeczywiście tak jest, że wstydzimy się dzisiaj posługiwać językiem Ewangelii. Dokładnie przeciwnie do św. Pawła, który pisał: „ja nie wstydzę się Ewangelii, jest bowiem ona mocą Bożą ku zbawieniu dla każdego wierzącego, najpierw dla Żyda, potem dla Greka. W niej bowiem objawia się sprawiedliwość Boża, która od wiary wychodzi i ku wierze prowadzi, jak jest napisane: a sprawiedliwy z wiary żyć będzie” (Rz 1, 16 – 17).
Metropolita poznański przypomina, że ateiści i liberałowie chętnie mówią, iż „Kościół jest dla grzeszników, że nie wolno nikogo oceniać ani potępiać”. A tymczasem, kontynuuje hierarcha: „Jezus wzywa wszystkich grzeszników do nawrócenia, a swoim wyznawcom wręcz nakazuje iść i upomnieć każdego z błądzących braci czy sióstr”. I niestety „chrześcijanie, którzy poddają się ideologicznym manipulacjom, miłość do człowieka zastępują akceptacją, a prawdę o jego postępowaniu zastępują sloganem o tym, że należy być tolerancyjnym”, dodaje arcybiskup. Nawiązanie do dramatycznego wydarzenia w Gdańsku, przewodniczący Konferencji Episkopatu Polski dopowiada: „Myśląc o tym, co się stało, chciałbym zwrócić uwagę na to, czym kończy się często lekceważenie formacji chrześcijańskiej”.
Przykładów jest tak wiele. Przygotowując ten tekst przyciągnął moją uwagę reportaż z Polski nadawany w jednej z niemieckich telewizji. W jak najgorszych słowach mówili w nim o Polsce nie tylko niemieccy narratorzy filmu, ale przede wszystkim dwie osoby z Polski: ze świata mediów i ze świata filmu. Reportaż przygotowany po śmierci Pawła Adamowicza. Dowiedziałem się z niego, że mieszkam w kraju zdominowanym przez działania katolicko-nacjonalistyczno-goebellsowskie. Od kilku dni słyszę w osobistych rozmowach jak zakrzykiwani i obrażani są ci, którzy ośmielają się mieć inne zdanie o wydarzeniach w Polsce niż prezentują to ogólnopolskie media. Z jaką agresją spotykają się ci, którzy patrzą na różne problemy w sposób pogłębiony. Dostrzegają, że nie tylko politycy powinni bić się w piersi za ostry a nawet niegodziwy język publicznej debaty. Że powinien czynić rachunek sumienia każdy z nas i że należy dostrzec bardzo powszechną akceptację zła, agresji, a nawet pozbawiania życia drugiego człowieka poprzez promocję i korzystanie z nasyconych przemocą filmów czy gier komputerowych. A ile wulgarnych słów i zachowań jest w zwykłych ludzkich relacjach, w pracy, na ulicy, podczas imprez sportowych a nierzadko również w domu. Panuje zmowa milczenia na temat przerażających propozycji ludzi dorosłych kierowanych w stronę młodego pokolenia. Panuje jakaś moralna schizofrenia, której przykładem jest z jednej strony uzasadniona troska o ciężarne lochy dzików, bo noszą w sobie małe dziki a z drugiej strony pozwala się, by w 2018 roku poprzez aborcję zamordowano na świecie w łonach matek 45 milionów dzieci. I tak dalej. Taki ciemny obraz ukazuje nam współczesna cywilizacja, która odrzuca prawdę Ewangelii a grzech potrafi nazywać cnotą, narzędziem nowoczesności, demokracji i tolerancji.
Dla kogoś, kto pragnie lepiej to zrozumieć wspieramy się raz jeszcze Papieżem Seniorem Benedyktem XVI. Podczas Adwentu 2006 roku uczył, że „poprzez swoje niedostatki świat mówi, że wkrótce coś go odnowi, i niecierpliwie oczekując, pragnie, aby blask jeszcze jaśniejszego słońca rozświetlił jego ciemności…”. Joseph Ratzinger jest realistą i ostrzega, że „fałszywi prorocy wciąż wskazują drogę do zbawienia ‘po niskiej cenie’”. A historia pokazała, że „owo poszukiwanie Zbawiciela ‘po niskiej cenie’ uwydatnia wszystkie rozczarowania”. Dlatego, zdaniem Benedykta XVI, chrześcijanie mają odważnie świadczyć o Chrystusie, który przynosi ludziom prawdę, jedyną radość i jedyny pokój.
W tej perspektywie mamy prawo czytać znaki naszego czasu. Wszędzie tam, gdzie rozlewa się nienawiść trzeba pójść z językiem, prawdą i duchem Ewangelii. Skuteczność takiego działania wzmocni nasza szczera wiara i pewność, że tylko Chrystus ma rację. On zaś na Krzyżu daje świadectwo prawdzie i potwierdza tam swoją miłość do każdego człowieka.
Ks. Ireneusz Smagliński
.