30 września o godz. 19.00 w kościele Bożego Ciała Tucholi odbędzie się koncert "Niepodległa".
Orkiestra Symfoniczna Filharmonii Pomorskiej w Bydgoszczy zaprezentuje "Symfonię pieśni żałosnych" op 36 Henryka Mikołaja Góreckiego.
III Symfonia „Symfonia pieśni żałosnych” to utwór, który przyniósł Henrykowi Mikołajowi Góreckiemu niespotykaną w świecie muzyki współczesnej popularność, choć ta przyszła dopiero w kilkanaście lat po skomponowaniu dzieła.
W ukończonym w 1976 roku utworze prostota materiału muzycznego połączona z żarliwością ekspresji stworzyły pełną duchowości atmosferę, w kręgu muzyki polskiej porównywalną jedynie ze Stabat Mater Karola Szymanowskiego – utworu, który był zresztą Góreckiemu niezwykle bliski. Obaj twórcy zdecydowali się ograniczyć środki muzyczne i sięgnąć do polskiej muzyki ludowej i religijnej, aby stworzyć utwór o głęboko sakralnym charakterze, ściśle związany z wiarą katolicką, a w szczególności z niezwykle w Polsce silnym kultem maryjnym. O ile jednak Szymanowski w swym Stabat Mater podążył za tradycją muzyki chóralnej, o tyle Górecki – mimo że zainspirowany tym samym tematem Matki Bożej Bolesnej – zdecydował się na stworzenie pełnowymiarowej symfonii.
W efekcie powstał utwór nie tylko będący wyzwaniem dla zasad symfonii jako gatunku muzycznego, ale również świadczący o wyraźnym zwrocie w języku muzycznym kompozytora. Premiera symfonii w Royan w 1977 roku, podobnie jak jej późniejsze wykonanie podczas Warszawskiej Jesieni (w tym samym roku), spowodowały konsternację części publiczności i krytyków – maksymalne uproszczenie języka harmonicznego i ascetyzm materiału muzycznego wywołały prawdziwy szok. Górecki całkowicie porzucił tutaj gęsty i często agresywny świat brzmieniowy poprzednich utworów, podążając drogą wytyczoną w drugiej części swej II Symfonii, z jej lirycznymi kantylenami i łagodnymi modalnymi harmoniami. Główny nacisk położony został na wymiar sacrum, który to element zdeterminował zarówno pozamuzyczny kontekst utworu, jak i całą strukturę III Symfonii – wyznaczył jej język muzyczny i rodzaj ekspresji.
Niemal godzinna symfonia składa się z trzech części, nazwanych przez kompozytora „pieśniami żałosnymi”. Wszystkie odnoszą się do tematu matki cierpiącej po śmierci dziecka (w części drugiej temat ten zostaje niejako odwrócony – to dziecko próbuje pocieszyć matkę) – kompozytor sięgnął tu zatem po archetypiczny symbol, ściśle związany z wojennymi traumami XX wieku, a jednocześnie temat, ze względu na doświadczenia dzieciństwa, bliski jemu samemu. Zamierzeniem Góreckiego nie było jednak podkreślanie owego cierpienia przez muzyczną dramatyzację (maksymalizację środków) – zdawał sobie bowiem sprawę z czyhającego tu niebezpieczeństwa nadinterpretacji i patosu. W zamian postanowił zredukować środki muzyczne do minimum i pozwolić, żeby charakter utworu zdominowała powolna kontemplacja. Aby osiągnąć ten cel, odwołał się do tradycji religijnej i ludowej, co pozwoliło nadać symfonii archaiczny ton oraz charakter „średniowiecznego misterium”, jak określiła to muzykolog Małgorzata Gąsiorowska. Górecki buduje owo duchowe misterium od samego początku, otwierając część pierwszą utworu melodią tematu złożonego z cytatów dwóch tradycyjnych pieśni religijnych. Staje się on podstawą do rozwoju ścisłego kanonu, stopniowo rozbudowywanego od niskich rejestrów kontrabasów i wiolonczel aż po najwyższe dźwięki skrzypiec. W ten sposób kompozytor wzmaga poziom ekspresji i napięcie muzyki, prowadząc do kontrastowej sekcji środkowej, zaznaczonej pojawieniem się sopranu solo ze słowami polskiej renesansowej lamentacji Matki Bożej stojącej pod Krzyżem („Synku miły i wybrany, rozdziel z matką swoje rany”). Prostota melodii podkreślona zostaje delikatnymi akordami orkiestry, dopełniającymi linię solową sopranu. Na koniec powraca kanon w najbardziej rozbudowanej formie, stopniowo zamierając aż do pojedynczych brzmień kontrabasów.
W drugiej części Symfonii kompozytor wykorzystał tekst inskrypcji wyrytej przez 18-letnią Helenę Błażusiakównę na ścianie katowni gestapo „Palace” w Zakopanem, gdzie młoda góralka była przetrzymywana w 1944 roku. Tekst ten: „O Mamo, nie płacz, nie – Niebios Przeczysta Królowo, Ty zawsze wspieraj mnie”, zakończony jest modlitewnym wezwaniem „Zdrowaś Mario”. Powyższe słowa, do których kompozytor stworzył własną melodię, ułożyły się w drugą powolną lamentację sopranu solo, dopełnianą delikatnymi akordami orkiestry, pełnymi aluzji do tradycyjnych połączeń tonalnych i modalnych.
Część trzecia symfonii opiera się z kolei na bezpośrednim cytacie z pieśni ludowej okresu powstań śląskich (1919–1921). Jest to lamentacja matki, która straciła syna w walkach, tym razem wyrażona przez kompozytora w formie przepełnionej żalem spokojnej kołysanki, zbudowanej z wielokrotnie powtarzanych, prostych motywów zwrotkowej pieśni.
Żarliwa ekspresja kanonu, melodyczna prostota głosu solowego, subtelna pulsacja akordów oraz aura tonalności i modalności, połączone z nieustannymi repetycjami materiału brzmieniowego i ekstremalnie spowolnionym tempem – wszystkie te czynniki nadały symfonii głęboko duchowy charakter, doskonale korespondujący z wybranymi przez kompozytora tekstami. Tak silne uproszczenie języka muzycznego i jednoczesny nacisk na sakralny wymiar dzieła były elementami zupełnie nietypowymi dla tamtego czasu, stąd też ogromne kontrowersje w odbiorze utworu. Pełniejsze zrozumienie Symfonii pieśni żałosnych nastąpiło dopiero na początku lat 90., kiedy to wraz z nowym nagraniem dzieła przez amerykańską śpiewaczkę Dawn Upshaw i zespół London Sinfonietta pod dyrekcją Davida Zinmana symfonia osiągnęła międzynarodowe uznanie oraz popularność wykraczającą poza świat muzyki klasycznej. III Symfonię włączano do ścieżek dźwiękowych filmów (m.in. Bez lęku Petera Weira), stała się również inspiracją dla muzyki rozrywkowej (np. zespół Lamb), przy czym sposób jej wykorzystania i interpretacje nie zawsze zgadzały się z intencjami kompozytora. Nie zmienia to faktu, że Symfonia pieśni żałosnych jest jednym z najważniejszych dzieł w muzyce polskiej II połowy XX wieku oraz jedną z najważniejszych symfonii ubiegłego stulecia w ogóle.
Konteksty
Niezwykłość dzieła oddaje fakt, że sam Henryk Mikołaj Górecki mówił – wbrew obiegowym opiniom – o III Symfonii jako swym „najbardziej awangardowym utworze”.
Już Józef Kański, który relacjonował dla „Ruchu Muzycznego” premierę dzieła w Royan w ramach XIV Międzynarodowego Festiwalu Sztuki Współczesnej, podkreślał zróżnicowane reakcje publiczności i krytyki. Różnorodność ta znalazła swe odwzorowanie także po pierwszym w Polsce wykonaniu III Symfonii podczas Warszawskiej Jesieni 1977 roku, czego dowodem jest dyskusja przeprowadzona na łamach „Ruchu Muzycznego”. Pojawiły się w niej skrajne opinie – od zachwytu po zdziwienie i oburzenie. Jak wspomina Adrian Thomas, nawet sukces nagrania dokonanego pod kierunkiem Davida Zinmana był całkowicie nieprzewidywalny.
Żródło: ninateka.pl