Na ciężarówkach z żywnością dla Syryjczyków, na mące, która dotarła do tysięcy osób w
Libanie, przed sklepem w Betlejem objętym kampanią „S.O.S. dla Ziemi Świętej”.
Biało-czerwona towarzyszy akcjom, jakie polskie biuro Pomocy Kościołowi w Potrzebie
realizuje na całym świecie. „Jesteśmy dumni z naszych barw narodowych” – mówi ks.
prof. Waldemar Cisło.
W Aleppo potrzebna była pilna pomoc. Trzęsienie ziemi, po wieloletniej wojnie, było
kolejnym ciosem dla mieszkańców miasta. Dom przestał być bezpiecznym miejscem. Powrót
był niemożliwy, bo wiązał się z ogromnym ryzykiem. Ulice i kościoły wypełniły się ludźmi.
Nie mieli nic. Myśleli tylko o tym, jak przeżyć.
Pomoc Kościołowi w Potrzebie zareagowała natychmiast. Najpierw poprzez zbiórkę, później
poprzez zainicjowanie transportów humanitarnych. Do potrzebujących dotarły tysiące ubrań,
żywność i środki czystości, dziesiątki ton tego, co najbardziej potrzebne.
Na jednolitych ciężarówkach wyróżniały się dwa kolory. Biały i czerwony, flaga Polski.
Abdo Haddad, który zajmował się wtedy rozdzielaniem pomocy, mówi, że Syryjczycy dobrze
wiedzą, że na Polakach można polegać. „Jeden z kierowców ciężarówki zapytał mnie, czy
możemy nie wywieszać polskiej flagi, bo ludzie zatrzymają go na drodze” – tłumaczy. Nie da
się w tej reakcji doszukiwać wstydu. Przeciwnie, kryje się za nią świadomość mieszkańców,
że tam, gdzie pojawia się polska flaga, towarzyszy jej rozdzielanie tego, co niezbędne tu i
teraz, bezinteresowna pomoc, jaka przekracza granice państw i kontynentów.
„Bądźmy dumni za każdym razem, gdy stawiamy polskie akcenty, niosąc pomoc humanitarną
na całym świecie” – podkreśla ks. prof. Waldemar Cisło z Pomocy Kościołowi w Potrzebie.
W Libanie, gdzie co najmniej 4 na 5 mieszkańców zmaga się z biedą, polską flagą oznaczony
został każdy worek mąki, sfinansowany przez Marka Małeckiego, prezesa Solbetu. Kiedy ks.
prof. Cisło, by podziękować za pomoc, przekazał Darczyńcy figurę Świętej Rodziny
wykonaną z drewna oliwnego, usłyszał w odpowiedzi, że „pracy nie można wyłącznie
przeliczać na maszyny, ale na dobro dla ludzi”. „Dobro wraca!” – powiedział prezes Marek
Małecki.
Ks. prof. Cisło odczytuje w tych słowach chęć podążania drogą uczynków miłosierdzia. „I ta
postawa kryje się za polską flagą, jaką na workach z mąką znajdą ci, do których dotarła” –
zauważa.
Poprzez akcję „Polska mąka dla Libanu” udało się zawieźć chleb do tysięcy osób, a niektóre
rodziny znalazły pracę przy rozdzielaniu wsparcia.
W Ziemi Świętej, gdzie Pomoc Kościołowi w Potrzebie dotarła przed Wielkanocą, mimo
pustych ulic, braku pielgrzymek, dalej zobaczyć można polską flagę przed jednym ze sklepów
w Betlejem. Rony Tabash, jego właściciel, chętnie mówi w języku polskim. Swój sklep
nazywa polską ambasadą, a dowody, że nie jest w błędzie, znajdziemy już przy drzwiach
wejściowych. „Znajdziemy przy nich napis: pamiątki z Betlejem, drzewo oliwne. Oczywiście
w języku polskim” – wyjaśnia ks. prof. Waldemar Cisło.
Gdy wykładowca UKSW przebywał w Ziemi Świętej, przypomniał Rony’emu jedno z haseł,
po jakie właściciel sklepu sięgał w przeszłości: duży ksiądz, duży rabat. W odpowiedzi
usłyszał, że jest też inna promocja: mały ksiądz, mała cena. O Polakach Rony mówi tylko
dobrze. „Kiedy są Polacy, nie myślimy tylko o biznesie, ale o sercu” – podkreśla.
Sklep Rony’ego objęty jest akcją „S.O.S. dla Ziemi Świętej”, jaką PKWP realizuje w
parafiach i poprzez stronę internetową pkwp.org. W Adwencie, już po wybuchu wojny, do
papieskiej organizacji wpłynęła rekordowa liczba zamówień.
Biuro Prasowe PKWP Polska