91,4 FM :: Pelplin
94,2 FM :: Szymbark
97,1 FM :: Chojnice

Kalendarz

Dzisiaj: Niedziela, 24.11.2024 r.
Imieniny: Flora, Jan, Roman

W czwartek, 14 września 2023 roku w ciszy drzew, w lesie przy drodze za Czarnocinem, koło Skarszew, odbyły się uroczystości religijno patriotyczne gdzie znajduje się masowy grób.

Mszy Świętej w intencji Polaków pomordowanych przez Niemców przewodniczył ks. Marcin Kunda.

Galeria zdjęć

Informacja na kamiennej płycie znajdująca się w tym miejscu jest lakoniczna: "Tym, którzy zginęli za ojczyznę 1939-1945".

 


W ciszy drzew, w lesie przy drodze za Czarnocinem, koło Skarszew, znajduje się masowy grób. Informacja na kamiennej płycie jest lakoniczna: "Tym, którzy zginęli za ojczyznę 1939-1945". Są jednak mieszkańcy, którzy mają wiedzę o tamtych tragicznych wydarzeniach i oczekują, że miejsce to zostanie upamiętnione we właściwy sposób.

 


Samemu byłoby tam trudno trafić. Pomógł nam w tym Krzysztof Stolz z Czarnocina, wskazując, gdzie trzeba skręcić za wsią w las i jak długo jechać, aby znaleźć masowy grób. Bo tam nie ma takich oznakowań jak przy drodze prowadzącej do innych masowych grobów, jak choćby w podstarogardzkim Szpęgawsku.
- Wie pan, tu nawet był szlaban postawiony, żeby nikt nie wjechał. Bez sensu zupełnie. Potem zniknął, ktoś go rozjechał - opowiada mieszkaniec.
Po pokonaniu kilkuset metrów leśnej drogi dojeżdżamy. Trzeba jeszcze dojść kawałek, przez grząski teren - obok jest bagno. Kamienna płyta, rodzaj pomnika, mały krzyż i napis grób masowy. No i ta lakoniczna informacja na płycie.
- Kiedy to się dokładnie stało, czy zamordowano tu cywilów, wojskowych, a może zginęli tu Rosjanie, a może jeszcze ktoś inny... Nic z tego napisu nie wynika - mówi pan Krzysztof. - Ludzie przychodzą tu, palą znicze, kładą kwiaty, wiązanki, ale tak naprawdę nie wiedzą, co tu się stało. Nas, miejscowych, to bardzo denerwuje, drażni. Czas już z tym zrobić porządek.
Są osoby, które mają wiedzę o tamtych zdarzeniach, do jakich doszło - jak zaznaczają - jesienią 1939 r. Choćby Wincenty Stolz, ojciec pana Krzysztofa, z którym rozmawialiśmy w domu, w Czarnocinie. O tej historii mówiło się często w jego rodzinie.

 


- To było zaraz na początku wojny, do lasu wjechał autobus i jeszcze samochód, taka ciężarówka - opowiada. - W sumie było w nich pewnie około 100 osób i podobno przywieziono ich z Kościerzyny. Ojciec słyszał strzały w lesie. Myślał, że to polowanie. A tam zabijano Polaków... Pomagali miejscowi Niemcy, zasypując miejsce zbrodni. Potem, pod koniec wojny, Niemcy wykopali zwłoki i polali jakimś środkiem chemicznym, żeby zatrzeć ślady zbrodni.
Pan Wincenty interesował się tą sprawą. Rozmawiał w czasach PRL z ówczesnymi władzami, bo chciał, aby miejsce zbrodni upamiętnić jak należy.
- Nic nie szło załatwić. Ani w gminie, ani w powiecie. Władze były bardzo niechętnie do tego tematu nastawione. Podejrzewam, że po wojnie nie chciano po prostu drażnić Niemców i nazywać wszystkiego po imieniu - dodaje pan Wincenty. - Ostatecznie postawiono tę tablice, o ile pamiętam w latach 80., i która jest do dzisiaj. Tylko na taką wyrażono zgodę. Ale teraz są inne czasy, powinno więc być wszystko wyprostowane, a nie jest. Może wasz artykuł coś zmieni.
Walkę o zmianę niekonkretnego napisu podjął kolejny członek rodu Feliks Stolz, który już zainteresował sprawą Pomorski Urząd Wojewódzki.

- Po wojnie nieżyjący już mój brat Aleksy (miał wówczas 24 lata) brał udział w ekshumacji zwłok, lecz po zabitych zostały tylko nieliczne szczątki kości - wspomina Feliks Stolz. - Mordu dokonano w lesie, obok zagłębienia z wodą, w dwóch miejscach. Wskazanym jest, aby w tych miejscach dokonać ponownej odkrywki ziemi, w celu dokładniejszego zbadania, czy znajdują się tam jeszcze pozostałości po zamordowanych.
Pan Feliks jest przekonany, że nie było wśród nich Cyganów, co kiedyś zasugerowano na naszych łamach. Cyganie zamordowani zostali przy drodze leśnej od szosy z Czystej Wody do Więcków. Im również dotychczas nie postawiono pomnika, nawet tablicy pamiątkowej. Więcej danych o tym mordzie, nie tylko na Cyganach, ale i na piętnastu innych osobach zabitych niedaleko leśnictwa Mestwino może podać Franciszek Dunajski z Bączka. Kiedyś pana Franciszka odwiedzimy, a Feliska Stolza najbardziej denerwuje treść napisu na pierwszym pomniku.
- Nie wiadomo, komu zależało na tym, aby nie napisać na nim, kto i kiedy dokonał tych zbrodni - mówi pan Feliks. - Ogólnikowe i niejasne napisy są również na pomnikach pomordowanych w Nowym Wiecu i Pogódkach (zamordowani w Jaroszewach), obie miejscowości leżą w gminie Skarszewy.

 


Zresztą do dnia dzisiejszego nie wkopano żelbetonowego krzyża na miejscu mordu przy drodze leśnej od szosy w pobliżu leśnictwa Mestwinowo. Krzyż dębowy z 1945 roku jest już mocno zmurszały. Powinno to szybko nastąpić, gdyż wśród zamordowanych był także Emil Wiecki, przedwojenny wójt gminy Skarszewy, a dziadek obecnego wiceburmistrza Skarszew. Tam również zamordowano proboszcza ks. Maksymiliana Dunajskiego ze Skarszew i Teofila Maliszewskiego z Bączka. Jego córka, Halina Dunajska, mieszka obecnie w Czarnocinie i była obecna przy ekshumacji ciała swojego ojca, co miało miejsce w 1945 roku.
- Zwiedzający te wszystkie pomniki pomordowanych mogą się tylko domyślać, czy osoby tam pochowane zginęły wskutek działań wojennych, chorób czy może innych zdarzeń - mówi ze smutkiem Feliks Stolz. - Tymczasem historia powinna polegać tylko na pełnej i konkretnej prawdzie, a nie na wykrętnych opisach. Trudno je, te miejsca, nawet znaleźć, gdyż nie ma żadnego oznakowania.

 


W Szpęgawsku, w miejscu zamordowania w 1939 roku przez hitlerowców tysięcy ludzi, ma powstać Golgota Kociewia. Tuż przy drodze z Tczewa do Starogardu Gd. stanie rzeźba upadającego człowieka, przypominająca o znajdującym się w lesie miejscu mordu Polaków. Ponadto wzdłuż drogi o długości 600 metrów, aż do masowych grobów, wybudowana zostanie Droga Krzyżowa, a na placu znajdującym się przy grobach powstanie pomnik - ołtarz z zadaszeniem. Nad nim pojawią się wzbijające się w górę gołębie, symbolizujące ulatujące do nieba dusze. Boczne ściany ołtarza przytrzymujące zadaszenie nad ołtarzem „przestrzelone” zostaną elementami stalowymi symbolizującymi miejsca przelotu kul. Pierwotny projekt, którego autorem jest Jarosław Wójcik z Sierakowic, został już zaakceptowany.
Aresztowania dokonywane przez okupanta niemieckiego rozpoczęły się na Kociewiu już w pierwszych dniach września 1939 roku. Wybrano ustronne miejsce egzekucji w Lesie Szpęgawskim, należącym do obszarnika von Paleske. Nie było tam w okolicy żadnych osad i istniał dogodny dojazd z Tczewa czy Starogardu Gd.

Tekst za https://tczew.naszemiasto.pl