Zaczęło się przed sześcioma laty, gdy Jacek Miąskowski ogłosił na facebooku akcję "Jedzie Mikołaj święty, aby ktoś był uśmiechnięty". W pierwszych dwóch edycjach z pomocą przyjaciół i obcych ludzi spełniał marzenia dzieci - począwszy od lalek, kolorowanek, po odzież, buty, słodycze - po coraz to bardziej kosztowne zabawki. Potem - pomocą ogarnął ludzi starszych, samotnych, wioząc worki z węglem, pomoc żywnościową, organizując chorym wizyty u lekarzy. A tym razem - wsparcie skierował do rodzin dzieci z chorobami nowotworowymi.
- Bo choroba dezorganizuje dotychczasowe życie całym rodzinom, zmienia im plany, ogranicza możliwości - wyjaśnia Jacek Miąskowski. - I często dotyka rodzin młodych, na starcie, które zaangażowały się w budowę domu, urządzanie mieszkania - i raptem najważniejsze staje się bycie na co dzień z chorym dzieckiem. Jedno z rodziców rezygnuje z pracy, drugie - pracuje, nierzadko zapewniając opiekę rodzeństwu. I dla tych ludzi każdy sprzęt ułatwiający codzienne funkcjonowanie jest bardzo ważny. Dlatego na to Boże Narodzenie musieliśmy korzystać z pomocy wielu ludzi, by spełnić marzenia dzieci.
Na początku stycznia do 5-letniej Milenki z Brzeźna Szlacheckiego i do 7-letniego Jasia ze wsi Lesiaki dotarły wymarzone mebelki. Ekipa św. Mikołaja meble złożyła, ustawiła i ... odjechała.
Od ubiegłego roku ekipa św. Mikołaja powiększyła się o grono wolontariuszy z powiatu lęborskiego.
- Poznaliśmy się przy okazji pomocy dla rodziny pogorzelców - opowiada pani Ola. - Włączyliśmy się w pomoc rodzinie po tragicznym pożarze, potem zrobiliśmy swoją akcją mikołajową i teraz drugi raz organizowaliśmy pieniądze na zakup potrzebnych mebli dla chorych dzieci z naszego terenu.
(rozszerzmy)