Rodacy Jezusa pytali Go w świątyni o to, czy jest On rzeczywiście oczekiwanym Mesjaszem. Ich pytanie było bezzasadne, bo (po pierwsze) Jezus już wcześniej im mówił, że tak, a poza tym (po drugie) Jego czyny o tym świadczyły. Pan nawiązał do obrazu Pasterza i owiec (a słyszeliśmy o tym w ostatnią niedzielę), mówiąc: „nie jesteście z moich owiec. Moje owce słuchają mego głosu, a Ja znam je” i dodając: „Idą one za Mną i Ja daję im życie wieczne” (J 10,26-27). W ten sposób demaskuje swych rozmówców jako tych, którzy nie należą do Jego owczarni. Nie słuchają głosu Pasterza (bo gdyby słuchali, nie zadawaliby oczywistych pytań) i nie idą za Nim (bo jak pokazał tok wydarzeń, w większości odrzucili Go). Niektórzy rodacy przyjęli Go jednak. Św. Łukasz pisze: „Oni to po przybyciu do Antiochii przemawiali też do Greków i opowiadali Dobrą Nowinę o Panu Jezusie. ” (Dz 11,20).
Również dzisiaj nie brakuje tych, którzy odrzucają Dobrego Pasterza. Niekiedy my, którzy Go przyjmujemy i czcimy, łudzimy się, mówiąc, że gdyby cudownie ukazał się im On jako zwycięski Triumfator, wtedy nie mieliby wątpliwości. Tymczasem (prawdopodobnie) nawet, gdyby tak było, dalej mieliby oni wątpliwości i pretensje. I im Jezus musiałby powiedzieć tak, jak mówił kiedyś swym rodaków: „Powiedziałem wam, a nie wierzycie. Czyny, których dokonuję w imię mojego Ojca, świadczą o Mnie. Ale wy nie wierzycie” (J 10,25-26).
ks. Wojciech Kardyś