Mt 14, 1-12
Choć w sierpniu jest obchodzone wspomnienie Męczeństwa Jana Chrzciciela (będzie ono miało miejsce 29 sierpnia) to nic nie stoi na przeszkodzie, aby pochylić się nad fragmentem mówiącym o śmierci kuzyna Pana Jezusa. Otóż Jan Chrzciciel aż do śmierci dawał świadectwo mocnego przylgnięcia do nauki Bożej zawartej w Prawie, zaś później doprecyzowaną przez nauczanie Jezusa.
Gdyby bowiem odpuścił, przeprosiłby króla to sprawa zakończyłoby się karą chłosty i ewentualnym wygnaniem. To, że Jan przebywał w więzieniu świadczy o nieugiętej postawie proroka. Takiego zacięcia i wytrwałości mógłby pozazdrościć Janowi niejeden chrześcijanin. U nas wygląda to tak, że częściej padamy po jakimś grzechu, lub nieudanej próbie nawrócenia. Tymczasem Jan trwał.
Z drugiej strony mamy Heroda - jawnogrzesznika, który odbił swojemu bratu Filipowi jego najcenniejszy skarb. Żona bowiem dla męża i odwrotnie - mąż dla żony, są dla siebie najcenniejszym skarbem. Był też człowiekiem chwiejnym, gdyż z jednej strony Jan ostro mu się sprzeciwił - za co wielu władców wymierzyłoby pewnie karę, zaś z drugiej – nie zabił go. Można przypuszczać sięgając do opisów Ewangelii synoptycznych, że rozpoczął się w nim proces nawracania – Ewangelista Marek pisał, że Herod chętnie go słuchał. Niestety on został przerwany przez nierozważną przysięgę i kolejny ciężki grzech – morderstwo. Mamy więc od kogo się uczyć: nie tylko od Jana, ale i od Heroda, gdyż jak wiemy człowiek uczy się na błędach. Nie powielajmy w naszym życiu postawy chwiejności i niezdecydowania. Powiedz dziś odważnie: jestem za lub przeciw Chrystusowi. Nie ma dróg pośrednich: Panu Bogu świeczkę a diabłu ogarek. Ufam i jestem przekonany, że wybierzesz Pana Jezusa. Jeśli już to zrobiłeś to życzę Ci, abyś z taką samą wytrwałością jak święty Jan Chrzciciel, który bronił swoich przekonań postępował na drodze do świętości.
Ks. Adam Malinowski