Przypowieść o ojcu i dwóch synach
Dziś, kiedy wczytuję się po raz kolejny i już nie wiem po raz który w przypowieść Pana Jezusa o Synu Marnotrawnym przypomniał mi się Ksiądz, który mnie ochrzcił. Dlaczego? Dlatego, że jedno z jego ulubionych powiedzeń, jest, tak mi się wydaje, pewnym dobrym kluczem, do odczytania tej przepięknej przypowieści.
Ksiądz, o którym wspominam, był skromnym lecz wspaniałym człowiekiem i księdzem. W swoim życiu przeszedł też, w czasie II Wojny Światowej, przez gehennę obozu koncentracyjnego w Dachau. Jego słowa, ze względu na Jego doświadczenie życiowe, chociaż są proste, mają dla mnie wielkie znaczenie. Ksiądz ten niekiedy, niby żartem, mówił: „każdy ma swoje lata i rozum. Lata są ogólnie wszystkim znane ale rozum dopiero się okaże...”
„Pewien człowiek miał dwóch synów...” Przypowieść Pana Jezusa ma trzech bohaterów. Najpierw pojawia się młodszy syn, którego tradycja nazywa „marnotrawnym”, bo roztrwonił wszystko. Tradycyjne nazwanie przypowieści koncentruje na nim naszą uwagę, ale przecież nie on jedyny jest bohaterem tej przypowieści. Jest też przecież jego starszy brat, drugi bohater tej przypowieści. Trzecim zaś bohaterem jest ojciec tych dwóch synów. Każdy z nich jest bardzo ważny i o każdym z nich warto pomyśleć...
Najmłodszy syn a zatem najmniejsze doświadczenie życiowe... Szuka szczęścia jak każdy człowiek... Myśli, że gdy zerwie z rodziną, odejdzie z domu, znajdzie to, czego pragnie... Popełnia wiele błędów, żyje rozrzutnie popada w tragiczne położenie... Wtedy dopiero świta w nim myśl: powrócę do mego ojca! Powrócę, ale nie byle jak... Powrócę ze skruchą...
Starszy syn a więc, można by sądzić, większe doświadczenie, większa mądrość... Szuka szczęścia jak każdy człowiek... Żyje w łączności z ojcem i jest z nim zawsze. Ale w głębi serca nie czuje się szczęśliwy. W głębi serca ma jakiś żal. Wydaje mu się, że jego życie to tylko „służenie ojcu”, „poddaństwo”... Jego oczy, przez te wszystkie lata, nie dostrzegły tego, na co zwróci mu uwagę ojciec w dramatycznej rozmowie: synu, „WSZYSTKO, co jest moje, JEST TWOJE...”
Ojciec. Siłą rzeczy najstarszy bohater przypowieści a zatem i najbardziej doświadczony... Przez długi czas w milczeniu przeżywa ból, że jego najmłodszy syn, odszedł i zaginął! Cały czas jednak wytrwale czeka i wypatruje swego zaginionego syna, aż przyszedł dzień, że „dostrzegł go z daleka”. Wtedy „wzruszył się i wybiegł mu na przeciw, rzucił mu się na szyję i ucałował go!” Potem ubrał syna w piękne szaty i urządził święto... Ojciec widzi jednak, że do pełnej radości jeszcze wiele brakuje. Teraz bowiem brakuje jeszcze starszego syna, który jest rozgniewany i rozgoryczony. Ojciec znowu wychodzi na przeciw, tym razem na przeciw swemu pierwszemu synowi. Wychodzi i „tłumaczy mu”... stara się z niezwykłą delikatnością otworzyć mu oczy: „synu, ty zawsze byłeś ze mną i WSZYSTKO, co jest moje, JEST TWOJE...”
Kto tak na prawdę był dalej od ojca: młodszy syn czy starszy? Co było trudniejsze dla ojca: znoszenie przez długi czas trwogi o los zaginionego młodszego syna czy tłumaczenie starszemu synowi, by dotrzeć do jego serca? A może jest to przypowieść o każdym z nas? Nieraz bywamy synem młodszym, nieraz starszym a nieraz musimy być także i ojcem. Każdy ma swoje lata i swój rozum...
Ks. Dariusz Drążek