Jeremiasz, kapłan z Anatot, prorok siejący słowo Boże, nawadniający Bożą rolę łzami własnych wątpliwości i rozpaczy, prorok żyjący tym słowem i przez nie trawiony. Sprzymierzony z poprzednim królem, doświadcza teraz prześladowań ze strony przeciwnych mu kapłanów.
Otrzymał zakaz prorokowania, a nawet wstępu do Jerozolimskiej świątyni. Wstawia się za tymi, którzy mu sen z powiek spędzają i nim gardzą. Nie wyrzeka się swojej misji bo wie, że prawdziwe przymierze zawarł nie z królem – przedstawicielem Boga, ale z Bogiem, który go powołał.
Jezus z Nazaretu, Syn Człowieczy pożerany ogniem miłosiernej miłości do człowieka. Niewolnik, który przyszedł aby służyć grzesznikom. Odrzucony przez arcykapłanów, wyszydzony przez swoich, nierozumiany także przez uczniów. Cierpliwie okazujący dobroć i wytrwale tłumaczący sprawy swojego Ojca. Modlący się za oprawców. Wierny Boskiej misji, do końca.
Ja, człowiek, odkupiony grzesznik, który żyje sprawami swojej codzienności. „Kowalski”, który dwoi się i troi by sprostać wymaganiom, jakie stawia przede mną rodzina, dom, praca… Słuchacz niedzielnej Ewangelii, którą tak trudno wcielić w życie, a która trawi mnie od wewnątrz ogniem miłości do Boga i bliźniego. Cierpiący, odnoszący rany zadawane przez najbliższych, znoszący przeszkody mnożone przez przełożonych i mijany obojętnie przez przechodniów. Odrzucany przez współpracowników, zapominany przez znajomych. Wierny? Cierpliwy? Boży?
Ojcze, przyjmij cały mój trud. Uczyń mnie wiernym Tobie i daj cierpliwość w znoszeniu codziennych trosk. Cierpienie wtedy tylko ma sens, gdy odda się je w modlitwie. Tylko wtedy cierpienie jest Boże, gdy jest z Bogiem.