„Ty faryzeuszu!”
„Pewnego razu, gdy Jezus przechodził w szabat pośród zbóż, uczniowie Jego zaczęli po drodze zrywać kłosy. Na to faryzeusze mówili do Niego: «Patrz, czemu oni czynią w szabat to, czego nie wolno?» On im odpowiedział: «Czy nigdy nie czytaliście, co uczynił Dawid, kiedy znalazł się w potrzebie i poczuł głód, on i jego towarzysze? Jak wszedł do domu Bożego za Abiatara, najwyższego kapłana, i jadł chleby pokładne, które tylko kapłanom jeść wolno; i dał również swoim towarzyszom». I dodał: «To szabat został ustanowiony dla człowieka, a nie człowiek dla szabatu. Zatem Syn Człowieczy jest Panem także szabatu».
Wszedł znowu do synagogi. Był tam człowiek, który miał uschniętą rękę. A śledzili Go, czy uzdrowi go w szabat, żeby Go oskarżyć. On zaś rzekł do człowieka z uschłą ręką: «Podnieś się na środek!» A do nich powiedział: «Co wolno w szabat: uczynić coś dobrego, czy coś złego? Życie uratować czy zabić?» Lecz oni milczeli. Wtedy spojrzawszy na nich dokoła z gniewem, zasmucony z powodu zatwardziałości ich serc, rzekł do człowieka: «Wyciągnij rękę!» Wyciągnął, i ręka jego stała się znów zdrowa. A faryzeusze wyszli i ze zwolennikami Heroda zaraz się naradzali przeciwko Niemu, w jaki sposób Go zgładzić” (Mk 2,23 - 3,6).
Kiedy słyszymy dziś pojęcie „faryzeusz” kojarzy nam się od razu z obłudą, zakłamaniem, ciasnym myśleniem i rygoryzmem względem innych z jednoczesnym usprawiedliwianiem siebie i własnego postępowania. Powiedzieć do kogoś - „ty faryzeuszu” jest oskarżeniem o zakłamane życie. Skąd się wzięło takie właśnie określenie? Otóż nie skądinąd jak z Ewangelii, z nauczania Jezusa. Faryzeusze byli żydowskim religijno-politycznym stronnictwem ludzi świeckich (zasadniczo). Wykształcili się i doszli do ogromnej wprawy w interpretacji Pisma, przez co nazywano ich ekspertami czy też uczonymi w Piśmie. Tak bardzo weszli we własne interpretacje, że rozminęli się z istotą Bożej nauki. To właśnie faryzeuszom Jezus wyrzucał zakłamany sposób życia, przecedzanie komara a połykanie wielbłąda - koncentrowanie się na mało znaczących szczegółach a pomijanie ważnych kwestii. No i jeszcze Pan zwracał im ostro uwagę, że bardziej ufają przestrzeganiu Prawa niż Bogu, że stworzyli sobie cały system przykazań - nakazów i zakazów, od których przestrzegania miało niby warunkowane zbawienie ludzi. Jezus próbuje przewrócić ich zadufane myślenie, co budzi w nich opór i ogromną agresję.
W obliczu dzisiejszego Słowa, warto skonfrontować swoje życie i rozpoznać miejsca, w których jesteśmy zakłamani. Takie pokusy mogą i nam towarzyszyć. Na przykład w takich sytuacjach, gdy z jednej strony bagatelizujemy Ewangelię, mówiąc, że to byłaby przesada, gdybyśmy się w takim czy innym miejscu Jej mieli podporządkować. Z drugiej strony faryzeizm grozi nam w podejściu do innych, kiedy stawiamy im wyśrubowaną poprzeczkę, a sami w ukryciu bądź jawnie zupełnie inaczej postępujemy. Kiedy mówisz dzieciom - „Musisz iść na Mszę, musisz się modlić…” a sam nie idziesz z nimi, nie klękasz do modlitwy, jest w Tobie dużo z faryzeusza. No i jeszcze jeden ważny aspekt faryzeizmu wciąż nam wszystkim grozi, kiedy bardziej ufamy swoim wysiłkom niż Bogu, kiedy przypisujemy sobie i swojej pracy efekt świętości. Współczesny faryzeusz to człowiek pełen pychy, który liczy na siebie a nie na Boga, nawet jeśli teoretycznie troszczy się o zbawienie. Niech nauczanie Jezusa, Jego Ewangelia pozwoli nam rozpoznać faryzejskie zagrożenia i niech utrzyma nas w pokornym Bożym dziecięctwie.
Ks. Rafał Barciński