O co i o kogo się troszczysz?
Za Jezusem, u szczytu jego „sławy” szły wielkie tłumy. Nietrudno to sobie wyobrazić. Ludzie pozbawieni jasnej, zdrowej nauki, zmęczeni codziennością, osłabieni brakiem perspektyw, przygwożdżeni ciężarem obowiązków… podobnie jak dziś.
Podejrzewam, że gdyby dziś Jezus pojawił się w ciele na ziemi i ponownie zacząłby podróżować i nauczać, podobnie jak robił to przed dwoma tysiącami lat, to owe „wielkie tłumy” byłyby kilkadziesiąt razy większe, bo nie problemy, ale ich skala się zmieniła. Ludzka natura pozostała niezmieniona, niezależnie czy to się komuś podoba czy nie. To oznacza, że ludzkie potrzeby: zrozumienia, poczucia celu, bliskości, opieki, pożywienia itd., także się nie zmieniły.
Ulegamy czasem pokusie, by z uwagi na nasz główny cel, poświęcić pewne dostrzegane przez nas potrzeby, zwłaszcza jeśli są to potrzeby innych. Szybko jesteśmy w stanie zapomnieć o tym, że mój brat potrzebuje mojej pomocy w domu, kiedy ja muszę jutro zdać kolokwium. Równie szybko wykreślamy z kalendarza spotkanie z samotnymi dziadkami, gdy na myśl przyjdzie konieczność odbycia innego spotkania, biznesowego. Jeszcze łatwiej pominąć potrzebę odpoczynku, nawet własnego, tłumacząc się kolejnymi terminami…
Pamiętaj, że to Bóg zna najlepiej potrzeby człowieka i On sam jest w stanie najlepiej je zaspokoić. Jezus, choć miał najważniejszą we wszechświecie misję, odkupienia człowieka, nie dał się pochłonąć swojej agendzie na tyle, by przestał zauważać pozostałe potrzeby ludzi, którzy przy Nim byli! Chrystus daje Ci dziś konkretną lekcję: żadna potrzeba twojego bliźniego nie powinna być przez Ciebie pominięta – Nie zagłuszaj odruchów serca! Jezusowi „żal było tego tłumu”, który zwyczajnie nie miał co jeść. On wiedział, że Ci, którzy za Nim poszli, zrobili to, bo Mu zaufali. Tym samym, wziął na siebie odpowiedzialność za nich. Ludzie ci byli już Mu przypisani, jak i nam nasi bliscy, znajomi…
Człowiek żyje „każdym słowem, które pochodzi z ust Bożych”. Jeśli Bóg posyła swoje Słowo Odwieczne – Jezusa, który troszczy się o najbardziej podstawowe sprawy człowieka, tylko dlatego, że je widzi i pragnie im zaradzić, to bądź prawdziwym uczniem, i „podawaj” innym tę pomoc. Bądź narzędziem Bożej opatrzności i pomyśl… czy bierzesz odpowiedzialność za tych, którzy są blisko Ciebie? Czy starasz się zaspokajać ich potrzeby, także te, które nie wynikają bezpośrednio z twoich planów? Czy starasz się troszczyć o innych i o siebie z uwagi na nich? I nie bój się, uczniowie zwykle każde zadanie postrzegają najpierw jako niemożliwe.
Krzysztof Krzemiński