Bóg "chleba powszedniego"
W przeżywania swojej wiary widzę pewien brak i jej zubożenie. Na czym ono polega? Na sprowadzeniu jej wyłącznie do rzeczywistości duchowej. "Wiara to rzeczywistość duchowa" - trudno się z tym stwierdzeniem nie zgodzić. Nie możemy jednak ograniczyć jej tylko do przestrzeni duchowej, wewnętrznej.
Wówczas bowiem bardzo szybko musielibyśmy przyznać rację tym wszystkim, którzy chcieliby wyeliminować symbole religijne, wszelkie przejawy religijności z przestrzeni publicznej. W moim rozważaniu nie chcę jednak rozwodzić się na temat obecności religii w sferze publicznej - zapewne prędzej czy później zrobią to politycy, wówczas gdy wyczują szansę na zbicie kapitału politycznego lub będą szukali "tematów zastępczych". Natomiast w dzisiejszej Ewangelii uderza mnie konkret działania Jezusa. Najpierw leczy różne choroby, a następnie zauważa potrzebę wyżywienia tłumów, które za nim podążąją, i dokonuje cudu rozmnożenia chlebów i ryb. Pewnie nieraz jest nam wygodniej myśleć o Bożym działaniu jako o działaniu tylko duchowym. O Bogu jako tym, który "raz na ruski rok" dokona cudu, aby o sobie światu przypomnieć, a generalnie to ogranicza swoją Boską Wszechmoc do "uzdrowień naszych serc", "obdarowywania darami Ducha Świętego" oraz karmienia nas Eucharystią. Taka wizja Boga, który teraz działa duchowo, a konkretnie to zacznie na Sądzie Ostatecznym, jest bardzo wygodna i pomaga nam uniknąć wielu niewdzięcznych i kłopotliwych pytań - w naszym życiu osobistym, wobec innych oraz wobec problemów tego świata, jak na przykład problem głodu, niezawinionego cierpienia itd. Dzisiejsza Ewangelia, która w krótkim fragmencie przedstawia Jezusa w konkretnej akcji wobec problemów jemu współczesnych, po pierwsze przypomina nam, że modlitwa o "chleb powszedni", o rzeczy praktyczne i zdawałoby się bardzo przyziemne, ma sens, jeśli tak jak tłumom z Ewangelii towarzyszy jej zasłuchanie w Słowo Boże, po drugie zaś nie pozwala mi schować się w bezpiecznym bunkrze chrześcijaństwa "duchowego", zamkniętego na konkretne problemy wokół mnie. I piękne jest to, że nawet "na pustkowiu", gdy tak jak uczniowie być może doświadczamy bezradności, wiara pozwala nam znaleźć jakieś rozwiązanie.
Ks. Marek Szynkowski