Niewygodny Bóg
Tłum niekoniecznie musi być wrogi. Może być niezdecydowany, jak ten, który otaczał Jezusa. Jedni widzieli w Nim Mesjasza. Innych zżerały wątpliwości o pochodzenie Mesjasza z Galilei.
Nie znając dogłębnie życiorysu Jezusa i Jego genealogii, nie mogą umieścić Chrystusa w realiach starotestamentalnych proroctw i spełnieniu ich na Jego osobie (por. J 7,41-43). Stąd łatwo elitom religijnym sterować nastrojami społecznymi. Jednak nie spodziewali się, że słowa Jezusa będą budzić taki respekt, że nawet strażnicy wysłani przez faryzeuszów i arcykapłanów nie będą umieli Go pojmać, gdyż taka była moc Jego przepowiadania (por. J 7,43-46).
Faryzejska siła przekonywania próbuje zniweczyć w strażnikach respekt wobec nauczającego Chrystusa. Jednak rodzi to nawet rozłam w samym gronie faryzeuszów. Nikodem stawia w wątpliwość zaoczne oskarżanie Jezusa (por. J 7,47.52). Wszystko to jednak rodzi agresję ze strony faryzeuszów i nakaz takiego odniesienia do Chrystusa, jakiego oni byli przykładem. Skoro oni nie uwierzyli Jezusowi, nie ma powodu, by to uczynili inni (por. J 7,47.52).
Dzisiaj równie łatwo – o ile nawet nie łatwiej – sterować tłumem. Łatwo wzbudzić wątpliwości, zasiać moralny niepokój, obrzucić kogoś błotem. Można wyrwać narodowi podstawowe wartości, na których powinien budować swoje fundamenty państwowości, prawa, światopoglądu. Łatwo to uczynić. Niegdyś środków opiniotwórczych było o wiele mniej, trzeba było posługiwać się osobistą perswazją, zastraszeniem. Dzisiaj bywa podobnie, a i środków bardzo wyrafinowanych nie brakuje. Usłużne media, które tak formują opinię społeczną, jak elity polityczne nakażą. A przecież zawsze znajdą się ci, którym Bóg i Jego wartości będą zawadą.
Ks. Andrzej Szopiński