Ojcze nasz
Nie ma rozwoju życia duchowego bez modlitwy. Modlitwa to dyspozycja typowo ludzka, to słup graniczny między światem ludzi i zwierząt.
Człowiek to nie tylko homo sapiens. To przede wszystkim homo orans, istota posiadająca uzdolnienie (mniej lub bardziej rozwijane) do nawiązywania relacji z Bogiem. Uświadomienie sobie swych najgłębszych pragnień, których nie jestem w stanie sam zaspokoić, ani nie mogą tego uczynić inni śmiertelnicy, każe szukać Tego, który jest w stanie to uczynić. To On zaspakaja potrzeby ludzkie – stąd rodzi się modlitwa prośby. Świadomość obdarowania – rodzi modlitwę dziękczynienia. Świadomość niedoskonałości, niewierności, zaniedbań rodzi modlitwę przebłagalną. Świadomość darmowości cudu istnienia podtrzymywanego przez dobroć Boga rodzi modlitwę uwielbienia.
W ten sposób każdy myślący człowiek może odkryć potrzebę modlitwy. My jesteśmy uczniami Chrystusa. Nie modlimy się do abstrakcyjnego absolutu. Modlimy się do Boga, o którym mówi nam Słowo Wcielone – Jezus Chrystus. Do Boga, który jest kochającym Ojcem, który zrodził nas do życia duchowego. Taka modlitwa ma zupełnie inną jakość. Kształtuje we mnie postawę dziecka Bożego. Jeśli kieruję swą prośbę – zwracam się do kochającego mnie Ojca. Jeśli przepraszam za grzechy – przeżywam ból duszy, skruchę płynąca ze świadomości, że ranię Tego, który kocha mnie jak dziecko. Poczucie darmowości istnienia, obdarowania – rodzi w moim sercu modlitwę, w której dziękuję i uwielbiam Tego, który troszczy się o mnie tak jak o ukochane dziecko troszczy się kochający ojciec.
Ks. Arkadiusz Okroj