Współczujące serce
„Wkrótce potem udał się do pewnego miasta, zwanego Nain; a szli z Nim Jego uczniowie i tłum wielki. Gdy zbliżył się do bramy miejskiej, właśnie wynoszono umarłego jedynego syna matki, a ta była wdową. Towarzyszył jej spory tłum z miasta. Na jej widok Pan użalił się nad nią i rzekł do niej: Nie płacz! Potem przystąpił, dotknął się mar a ci, którzy je nieśli, stanęli i rzekł: Młodzieńcze, tobie mówię wstań! Zmarły usiadł i zaczął mówić; i oddał go jego matce. A wszystkich ogarnął strach; wielbili Boga i mówili: Wielki prorok powstał wśród nas, i Bóg łaskawie nawiedził lud swój. I rozeszła się ta wieść o Nim po całej Judei i po całej okolicznej krainie” (Łk 7, 1-11).
Wielu z nas doświadczyło już śmierci bliskiej osoby. Może ta rana jest jeszcze świeża, może żałoba do tej pory się jeszcze nie skończyła, a może czas wyleczył ból. Jakkolwiek w sercu kochającym jest zawsze tęsknota za tymi, którzy odchodzą. Dla nas wierzących tęsknota ta zamienia się na nadzieję spotkania w niebie. Wierzymy, że nasza rozłąka ze zmarłymi jest tylko czasowa i że kiedyś będziemy już tylko radować się wspólnie przebywaniem w królestwie zbawionych. Kiedy jednak rany są jeszcze świeże i niezabliźnione ból jest ogromny. Mówi się że największy jest wtedy, gdy matka musi pochować swoje dziecko. Taką sytuację mamy właśnie w dzisiejszej Ewangelii. Jezus spotyka kondukt żałobny, w którym idzie wdowa, która wpierw musiała pochować męża, a teraz odprowadza do grobu jedynego syna. Jak potężny musiał być ból tej kobiety. Jezus ulitowała się nad nią. Zatrzymał się i zrobił coś, co nie mieści się w naszych głowach - dokonał cudu wskrzeszenia chłopca. Dla Boga nie ma nic niemożliwego. Jak bardzo współczujące serce ma on względem każdego z nas. Ktoś może zapytać, a dlaczego nie wskrzesił naszych bliskich? Tego nie wiem. Wiem jednak i wierzę, że tak, jak blisko stanął przy cierpiącej kobiecie i ukoił jej ból, tak dziś staje przy mnie i czyni to samo… choć może nie w ten sam sposób. Spróbuj zobaczyć Go, jak zatrzymuje się przy Tobie i leczy Twoją ranę.
Ks. Rafał Barciński
5 czerwca – św. Bonifacego, biskupa i męczennika
Św. Bonifacy urodził się ok.672 w Anglii. Od trzynastego roku życia wychowywał się w klasztorze benedyktyńskim, gdzie później został zakonnikiem. Święcenia kapłańskie przyjął w trzydziestym roku życia. W roku 719 papież zlecił mu pracę misyjną w Turyngii i Hesji. W 722 otrzymał sakrę biskupią w Niemczech, rozwinął działalność jako apostoł i organizator Kościoła. Założył lub zorganizował szereg biskupstw i klasztorów, dbał o jedność Kościoła. Zmarł śmiercią męczeńską 5 czerwca 755 roku.
Anna Tusznio