Odważni świadkowie
Zaskoczenie metodą Zmartwychwstałego – tak by można określić pierwsze spotkania Jezusa z różnymi ludźmi po Jego powstaniu z grobu.
Nie zdążyły pewnie jeszcze wybrzmieć słowa dwóch uczniów, którzy pospiesznie powrócili z Emaus, a już Jezus pojawił się pośród nich (por. Łk 24,35-36). Zaskoczenie, które zaowocowało i trwogą, i niepokojem (por. Łk 24,37). Apostołowie zareagowali podobnie, jak niewiasty przy grobie. Przerażenie!
Jak nagle się pojawił, tak i Jego słowa również zdumiały. „Pokój wam!” (Łk 24,36). Dla ludzi wystraszonych brzmiały być może jak zgrzyt, były nie do końca zrozumiałe. Mieli przecież prawo do swoich ludzkich emocji. Te były tak wielkie, że nie wystarczył głos Chrystusa, widok Jego osoby. Musiał się uwiarygodnić, pokazując im ręce i nogi. Gdy tego było za mało zasiadł z nimi do stołu i spożył pieczoną rybę (por. Łk 39-43). To ciekawe, że blizny i inne ślady cierpienia – choć to najbardziej przekonujące znaki autentyczności zmartwychwstania – jeszcze nie przekonywały. Czy przekonał Apostołów spożyty z nimi posiłek, trudno to ocenić? Jednak od tego momentu Ewangelista Łukasz już nie wspomina o żadnych wątpliwościach.
Zresztą i Chrystus dla jasności sytuacji biblijnie dokumentuje Apostołom przepowiednie o Mesjaszu i ich spełnienie na Jego osobie (por. Łk 24,44-47). Już nie pyta o ich wiarę, o wątpliwości. Pozostawia to ich decyzjom. Owszem, nie są Mu one obojętne, bo z przelęknionych Apostołów czyni świadków zmartwychwstania (por. Łk 24,48). Świadomy jest jednak ich ludzkiej ułomności, więc obiecuje moc z wysoka, Ducha Świętego (por. Łk 24,49).
Chrześcijanie powinni zawsze być świadkami Zmartwychwstałego. Odważnymi, nie przegranymi czy skapitulowanymi. Skoro On pokonał śmierć, to nas musi być stać na to, by prawda ta życiem naszym głoszona była. A nam również Ducha Świętego z Jego darami nie zabraknie.
ks. Andrzej Szopiński