Niedziela Palmowa... Jej atmosfera i „odwieczna reżyseria” szybko i głęboko zapadają w naszą pamięć i świadomość.
Odczytanie przed Mszą św. fragmentu ewangelii o wjeździe Pana Jezusa do Jerozolimy, potem procesja z palmami, tak jak w ewangelii, a w czasie Mszy św. dłuższy niż zwykle czas spotkania z ewangelią, bo wysłuchujemy na stojąco opisu Męki Pańskiej, czyli Pasji, czytanej często z podziałem na role... . Zaczyna się Wielki Tydzień.
Liturgia Kościoła pozwala nam od razu dostrzec wyjątkowość nadchodzących dni, bo o ile na rozważenie całego życia Pana Jezusa (a więc 33 lat) poświęcony jest cały rok liturgiczny (365 dni), to wydarzenia od wjazdu Pana do Jerozolimy do Jego Ukrzyżowania i Zmartwychwstania - są jakby „wzięte pod lupę” i ten decydujący tydzień z życia Pana Jezusa ma w liturgii Kościoła swe siedmiodniowe odbicie –właśnie Wielki Tydzień. W ten sposób Kościół pomaga nam być z Jezusem w tym szczególnym czasie jakby dzień po dniu, godzina po godzinie. To wielka i niepowtarzalna okazja do modlitwy, przez którą możemy być z Jezusem.
Niech Dobry Bóg pozwoli nam dobrze przeżyć Wielki Tydzień; być uważnymi na każde słowo boże, na każdy gest Jezusa, na każde natchnienie, jakie przyniesie z sobą ten tydzień...
Dla naszej wspólnej refleksji chciałbym zwrócić uwagę na dwie sprawy spośród wielu możliwych.
Oto pierwsza z nich: Dzisiejszą liturgię świętą rozpoczyna ewangelia o uroczystym wjeździe Pana Jezusa do Jerozolimy. Ileż w tym opisie radości, entuzjastycznego przyjęcia Pana Jezusa, wiwatów tłumu: „Zbliżał się już do zbocza Góry Oliwnej, kiedy całe mnóstwo uczniów poczęło wielbić radośnie Boga za wszystkie cuda, które widzieli. I wołali głośno: «Błogosławiony Król, który przychodzi w imię Pańskie”. Następnie w trakcie liturgii słyszymy też inną stronicę ewangelii, która opowiada o Męce Pana Jezusa, która miała miejsce pięć dni później. Relacja dramatyczna o cierpieniu Zbawiciela a także o jakże odmiennym nastawieniu do Niego tych tłumów, które pięć dni wcześniej wiwatowały... teraz dominuje złość i krzyk „ukrzyżuj Go!”. Co się stało w umysłach i sercach tych ludzi w ciągu tych pięciu dni? A może i ich wiwaty i ich nienawiść to tylko owoc „myślenia tłumu” czyli w istocie osobistej bezmyślności i” bez-odpowiedzialności”: krzyczę to, co krzyczą inni, nie obchodzi mnie co, dla czego, po co, kto każe mi krzyczeć? Tylko ci, którzy mieli z Jezusem osobisty, bliski kontakt, nie zmieniają w tych pięciu dniach swego nastawienia. Trwają dalej przy Jezusie. Kim jest dla mnie Jezus? Gwiazdorem z telewizyjnego serialu? Oklaskiwanym przywódcą politycznym? Czy też Przyjacielem? I kim ja jestem wobec Jezusa: jednym anonimowym człowiekiem w tłumie, bez własnego zdania, bez własnego spojrzenia na sprawy życia? Czy kimś jak Maryja i Uczniowie? Kimś, kto chce być „bliskim” Jezusa....
A oto druga sprawa. Wysłuchujemy dzisiaj opisu Męki Pana Jezusa. Żadne inne wydarzenie z życia Zbawiciela nie ma w ewangeliach tak szczegółowej relacji. Wydarzenia z Wielkiego Piątku są sercem ewangelii. Wśród pierwszych chrześcijan żywa była pamięć o tym , co wydarzyło się w Wielki Piątek, gdyż to właśnie ofiara życia Jezusa Chrystusa mówi o tym jak wielka jest Boża Miłość do ludzi. „Bóg tak umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał....”. Ta Męka mówi najwięcej o Miłości samego Jezusa: „Nikt nie ma większej miłości niż ten, kto życie swe oddaje za przyjaciół swoich”...
Ks. Dariusz Drążek